Nie ma jak poranny jogging po peronach :) … ledwo zdążyliśmy do pociągu. Nie wzięliśmy pod uwagę porannych godzin szczytu, masy ludzi na peronach i w pociągach.
Siedzimy już jednak szczęśliwie w Shinkansen Hikari i jedziemy do HImeji. Pogoda na razie piękna, wygląda na to, że Tokyo cieszy się z naszego wyjazdu. Dwie sprawy a’propos jazdy Shinkansen bo tej informacji też nie ma nigdzie (ja nie znalazłem). Trzeba kupować miejscówki dzień lub nawet dwa dni wcześniej bo pociągi są pełne. Bilet rezerwuje się na konkretną godzinę na konkretny pociąg, wagon i w końcu miejsce (numeracja dla każdego wagonu). Numer wagonu ma o tyle znaczenie, że pociągi są bardzo długie (16 wagonów) i zamiast biec (iść) po peronie wzdłuż pociągu można wyjść z podziemia w pobliżu wagonu, w którym ma się miejscówkę. Oszczędza się czas bo nie trzeba przepychać się między ludźmi na wąskim peronie. Oczywiście jest kilka wagonów bez miejscówek (w naszym 5) ale nie ma gwarancji, że będą miejsca.
Jazda pociągiem robi wrażenie … czuć przeciążenia na zakrętach a zwłaszcza w momentach kiedy pociąg zjeżdża z górki lub podjeżdża do góry. Prędkość jest oszałamiająca, gdybym mógł to z czymś porównać to wrażenie jest takie jak w rozpędzającym się do startu samolocie tuż przed oderwaniem od pasa. Aplikacja, której używam do biegania znakomicie sprawdziła się jako prędkościomierz .. jedziemy 281km/h.
Przez moment za oknem pojawiła się Fuji przykryta chmurami… ale Japonia najwyraźniej jest nieśmiała bo nie odkrywa od razu wszystkich swoich uroków.
Przypomniała mi się jeszcze jedna ciekawostka dotycząca jedzenia i restauracji. Otóż część restauracji, zwłaszcza tych małych ma automaty do zamawiania jedzenia. Wygląda to tak, że przy wejściu jest szafa z przyciskami, nad którymi są zdjęcia i nazwy (po japońsku) zamawianych potraw, należy wybrać co się chce zjeść, wrzucić pieniądze, pobrać bilet/kwitek i podać przy ladzie. Szybkie, efektywne i nie trzeba zatrudniać kelnera.
Wczoraj wspomniałem o wpadce w restauracji. W drodze do hotelu weszliśmy do jednaj, w której były dania z grill’a z tym, że piekło się je samemu na małym grill’u na stojącym stole. Wszystko byłoby super, bo jedzenie ok ale na przy inspekcji rachunku okazało się, że doliczono nam po 300 JPY za siedzenie (!) … nie ukrywam, że byliśmy w szoku bo do tej pory nie spotkałem się z czymś takim w żadnej restauracji. Wg mnie zwyczajnie nas naciągali ale usprawiedliwiając Japończyków, którzy są bardzo uczciwi powiem, że obsługa nie była lokalna tylko raczej Indyjska.
Dojechaliśmy do Himeji bez problemu, zamek cudowny, zdjęcia zacznę za chwilę przygotowywać i jeszcze dziś wrzucę na bloga ale opis raczej jutro … pewnie w pociągu będę pisał.