Miał być wyjazd na urodzinowy lunch, przynajmniej taka była wersja oficjalna, no i w sumie był tylko do innego kraju ;)
Padło na Barcelonę bo wszyscy mówią, że ładna, że warto, i dziwili się, że jeszcze nie byliśmy. Ale od początku. Godzina 5:40 pobudka mimo iż w ten dzień chciałem pospać odrobinę dłużej … no tak do 7 chociaż. Kazano mi się ubrać raczej na cieplejszą temperaturę niż zapowiadano w Lozannie, zabrać aparat i … tyle. Wsiadamy w auto i jedziemy … w stronę Genewy. Kofeina z porannej kawy zaczyna pobudzać układ krążenia, krew dopływa do mózgu i pojawiają się pierwsze myśli sugerujące, że to może Francja. Dużo więcej tych myśli się nie pojawiło bo wjechaliśmy na parking lotniska w Genewie. OK czyli gdzieś lecimy ale skoro to ma być lunch a jadam o 12, w porywach o 13 to raczej będzie krótki lot. Francja? Bagaż tylko podręczny, kolejek na lotnisku nie ma, wszystko sprawnie … idziemy pod gate. Oczywiście dostałem wcześniej boarding pass bo na security sprawdzają ale nie zaglądnąłem :) Dopiero pod bramką dowiedziałem się, że lecę do Barcelony …. na lunch :) Konkretnie na 4 lunch’e :)
Zacznijmy zatem od jedzenia. Jak zwykle nie będzie to test restauracji ani nic w tym stylu bo nie czuję się kompetentny w tym temacie raczej ogólne uwagi. Pierwszy lunch był w Casa Varela blisko apartamentu. Restauracja była otwarta od 12 a nie jak ktoś wpisał w GoogleMaps od 13 co stanowi zasadniczą różnicę między: będzie miejsce bez rezerwacji lub nie będzie. O 13 miejsc już nie było. Widok z ulicy nie zachęca a na pewno nie krzyczy „wejdź, fantastyczna restauracja” … wygląda raczej na osiedlową. A jest fantastyczna, jest wyśmienita. Jedzenie takie jak lubię czyli proste, świeże składniki, znakomicie przygotowane i ładnie podane bez udziwnień. Do tego wszystkiego hiszpański temperament :) Tak mnie przywitała Barcelona a później nie mogło być gorzej, było tylko wspaniale!
Kolejne restauracje w tym jedna z chyba bardziej obleganych i bardziej turystycznych czyli Cerveceria Catalana z typowymi tapas też nie zaskoczyła. Można by się tylko przyczepić do serwisu ale z drugiej strony patrząc jaki tam mają młyn trzeba być chyba bardziej wyrozumiałym. Z ciekawych lokalizacji kulinarnych polecam odwiedzić market La Boqueria gdzie poza możliwością zakupu produktów w tym ryb:

można zakosztować różnych drobiazgów u różnych sprzedawców czyli taki street-food tapas, można oczywiście jak ktoś woli przysiąść na dłużej. A jak się ma szczęście to trafi się kapela, która grając przeciska się między turystami w wąskich przejściach między straganami :)
Kawa podobnie jak w Lisbonie jest bardzo dobra wszędzie gdzie jej próbowałem, niestety nic nie przywiozłem bo leciałem z bagażem podręcznym czyli plecakiem fotograficznym a w nim już poza kilkoma pin’ami nic się nie mieści.
Jeśli chodzi o city-tour to nie będę opisywał wszystkich detali i zakamarków, skupię się przy okazji zdjęć na najciekawszych miejscach bo Barcelona to jest must-see i każdy powinien odkryć ją dla siebie.
Sagrada Familia




Obiekt mimo iż de’facto jest wciąż w budowie (od 1882 roku!) robi niesamowite wrażenie zwłaszcza część wschodnia, którą polecam oglądać przed południem ze względu na światło, które fantastycznie wydobywa kształty samej budowli i jej detale. Jeśli natomiast planujecie zwiedzanie wnętrza to warto wejść półtorej godziny przed zachodem słońca żeby zobaczyć spektakularny pokaz światła jaki dają witraże. Niestety nie wolno w środku używać statywów.
Hospital de la Santa Creu i Sant Pau








To był czysty przypadek bo co prawda przewodnik wspominał o tym obiekcie ale nie rozpisywał się nad jego walorami historyczno-architektonicznymi jak w przypadku Sagrada Familia czy np Casa Mila a zdecydowanie warto tam wejść. Nawet jak zaglądniecie do Wikipedii to jest dosłownie „kilka” zdań na temat szpitala. Dlaczego przypadek? Jechaliśmy autobusem turystycznym cabrio i z góry można było zaglądnąć na teren szpitala … to co widać z zewnątrz jest ładne ale to co w środku robi jeszcze większe wrażenie. Nie wiem jak będzie w lecie z ruchem turystycznym ale teraz na przełomie Lutego i Marca zaraz po otwarciu było w środku 6 osób! Tu niestety też nie wolno używać statywu ale przy praktycznie zerowym ruchu i dobrym świetle to nie był problem.
Casa Mila (La Pedrera)






Jedna z ikon Barcelony, do której zapewne każdy turysta trafi, jest opisana w każdym przewodniku i zapewne na każdym blogu, którego autor był w Barcelonie … ja od siebie dopiszę, że warto zwiedzić szczególnie dach z jego słynnymi kominami. Fotografowie mają zakaz nawet wnoszenia statywów do środka, trzeba go zostawić w skrytce. To jest pierwszy zakaz „statywowy”, z którym muszę się otwarcie zgodzić. Na dachu jest bardzo mało miejsca, są bardzo wąskie przejścia i gdyby ludzie zaczęli tam rozstawiać statywy przemieszczanie w sezonie turystycznym byłoby niemożliwe.
Park Güell






Jak w innych częściach Barcelony było dość luźno tak tu był spory ruch ale to w końcu jedno z tych miejsc, które projektował Gaudi więc nie ma się co dziwić – każdy przewodnik zaprowadzi tam każdego turystę. Jedna uwaga. Wejścia do fragmentu parku tzw Monumental Core są płatne i ograniczane czasowo, czyli bilet kupuje się na wejście np między 11:30 a 12:00 więc przy dużym ruchu może się okazać, że trzeba stać w kolejce do kasy po bilet a potem w kolejce do wejścia do tej części. Na oficjalnej stronie znajduje się dokładna mapa oraz można kupić bilet online z wyprzedzeniem -> https://www.parkguell.cat/en/
Na koniec kilka zdjęć z różnych miejsc w Barcelonie, które uznałem, że warto/należy sfotografować.












Barcelona trafia na jedno z czołowych miejsc listy najpiękniejszych miast zostawiając daleeeeeko w tyle np Lizbonę. Przyklejam jeszcze przy niej sticker’a z napisem „must go back”!
Reasumując:
plusy:
- świetne jedzenie
- pyszna kawa
- bardzo czysto (!!!)
- spektakularna architektura
- znakomita komunikacja miejska (rozkład jazdy i mapa metra)
- łatwość komunikacji w języku angielskim
minusy:
- hmmmm….