Wczorajszy dzień można by określić kilkoma słowami: intensywny, deszczowy – praktycznie od rana padało z drobnymi przerwami – chmury, zimno. Inaczej mówiąc pogoda barowa w wersji DEFCON 2.
Nie jedzie się jednak na drugi koniec świata żeby siedzieć w hotelu więc zaczęliśmy od starego cmentarza w dzielnicy Yanako i przyległej do niego świątyni, potem spacer uliczkami miasta i drobne zakupy.
W sklepie z herbatami przywitano nas czarką ciepłej, cudownie pachnącej i wyjątkowo smacznej zielonej herbaty … miła odmiana po kilku godzinach w mżawce. Herbata jak się okazuje nie służy wyłącznie do picia … herbata aromatyczna służy też jako kadzidło, podgrzewa się odrobinę nad świeczką na porcelanowym naczyniu. Pachnie przepięknie!

Chwilę spędziliśmy też w dzielnicy Akihabara gdzie dominują sklepy z elektroniką i grami … raj dla syna ;) Na szybko porównałem dwie ceny, MacBook Pro 13’’ jest tańszy niż u nas, cena jest podobna do USA, Canon 7D Mark II był w cenie wyższej niż u nas (!) .. i tego nie bardzo rozumiem bo to był sklep bezcłowy. Wytłumaczenie może być ewentualnie takie, że akurat na tym sprzęcie marża jest wyższa … specjalnie dla turystów.
Na targu Ameyoko weszliśmy dosłownie na chwilkę do salonu gier pachinko … huk jaki tam panuje jest niewyobrażalny. Obsługa chodzi po obiekcie w słuchawkach dousznych i zakładam, że są to słuchawki z systemem wyciszającym szum … inaczej uszkodzenie słuchu gwarantowane.

W drodze powrotnej, już zmęczeni … zabłądziliśmy na dworcu kolejowym Shibuya. Chodziliśmy chwilę w kółko szukając wyjścia na peron metra i właściwego automatu sprzedającego bilety.


Kilka spostrzeżeń.
Porównując do przeciętnego miasta w Polsce, w Tokyo praktycznie nie ma koszy na śmieci co jest o tyle dziwne, że miasto jest bardzo czyste. Oczywiście sporadycznie można się natknąć na taki luksus ale to raczej na dworcach, w kawiarniach, małych restauracyjkach … na ulicy bardzo rzadko.
Sieć kolejowa jest imponująca co sprawia niestety pewną trudność, która polega na tym, że mamy do czynienia nie tylko z dużą ilością samych linii kolejowych ale równocześnie mamy kilku różnych przewoźników. Żeby sprawę skomplikować jeszcze bardziej dla nowego turysty, niektóre pociągi metra są ekspresowe i zatrzymują się np co 2 lub trzy stacje :) Dużym plusem jest to, że nawet jak kupimy zły bilet i go skasujemy w jednej bramce, można iść do bocznego przejścia, przez które przechodzi się mając Railway Pass i bez dyskusji zwrócą pieniądze.
Angielski jest niestety językiem reliktowym … mało kto mówi po angielsku w miejscach gdzie należało by się tego spodziewać (np informacja na dworcu czy kasy biletowe) a jak już mówią to bardzo słabo z koszmarnym akcentem, który ciężko zrozumieć :) … język migowy rekompensuje ten brak i działa prawie doskonale :)
Jedzenie … Jak na razie, poza jedną wpadką o której następnym razem, genialne! Sushi uwielbiam i jadam co jakiś czas jak mam okazję to w różnych miejscach ale to co podają tu jest poza konkurencją .. z dwóch powodów: ryby są świeże a ryż przepyszny. Nawet gotowe zestawy kupowane w lokalnym markecie są o niebo lepsze niż te serwowane w naszych sushi barach.