Przed wyjazdem czytałem sporo o Japonii i jedyny problem jaki widziałem to brak nazw ulic w miastach. Okazało się, że wilk nie taki straszny. Po pierwsze i najważniejsze zabraliśmy na wycieczkę iPad’a mini wyposażonego w mapy (OffMaps2) i zawsze znaliśmy nasze położenie oraz punkty docelowe, które z reguły są opisane na tych mapach. Z reguły bo aplikacja oparta jest o mapy darmowe, które niestety nie są tak dokładne jak Google. Niemniej jednak spełniły swoje główne zadanie na piątkę. Dodatkowo mieliśmy wspomaganie w postaci map Google bo na stacjach kolejowych, przy centrach handlowych, w informacjach turystycznych, w hotelach są darmowe hotspoty więc można uaktualnić brakujące informacje. Niestety nie wszędzie wifi działa jak powinno ale nie jest to też pustynia więc tragedii nie ma. Gdyby ktoś wybierał się bez wspomagania gps oczywiście też bez problemu da radę bo w różnych miejscach są ogólnodostępne mapy z zaznaczoną pozycją gdzie się aktualnie znajduje plus ludzie są bardzo pomocni … choć z porozumieniem jest dość ciężko. To w sumie dość zaskakujące, że w jednym z najbardziej rozwiniętych krajów świata tak mało młodych ludzi zna angielski a nawet jeśli mówią, że znają choć trochę to i tak porozumieć się jest bardzo ciężko.
Generalnie podróżowanie po Japonii koleją jest proste ale trzeba wiedzieć dwie rzeczy: stację docelową pociągu i nazwę stacji, na której się wysiada. To pierwsze jest dostępne na dworcu przed wejściem na właściwy peron a to drugie trzeba ustalić wcześniej (internet) i porównać z informacjami na dworcach gdzie rozpisane są dokładnie trasy i nazwy kolejnych stacji każdego pociągu czy linii metra. Z tego co zauważyłem, każda stacja w Japonii, niezależnie od linii kolejowej jaka trasę obsługuje, ma swoją unikalną nazwę więc ustalenie celu nie jest trudne. Przy planowaniu podróży i ustalaniu dojazdów należy zawsze orientować się właśnie wg nazw stacji a nie nazw miast. Nazwy stacji prócz alfabetów japońskich podane są również w alfabecie łacińskim i to zarówno na mapach znajdujących się na samych stacjach jak już na peronach. Większość pociągów ma też wyświetlacze led podające informacje o następnej stacji i stacji docelowej … w niektórych są nawet komunikaty głosowe w języku angielskim. Jechaliśmy jednym pociągiem podmiejskim (do Bizen), który nie miał takiego wyświetlacza ale na peronach były informacje z nazwą następnej stacji.
Wszystkie podróże pociągami po Japonii wliczając shinkansen’y zaliczyliśmy w ramach RailwayPass i ta opcja jest najbardziej opłacalna. RailwayPass kupuje się wyłącznie online i aktywuje na lotnisku … aktywuje to może nie jest dobre słowo bo w sumie kwitek wymienia się na właściwy dokument z pieczątkami. Z tym dokumentem wchodząc i wychodząc ze stacji kolejowej przechodzi się bokiem obok automatycznych bramek przy budce „strażnika” (nie wiem jaka jest właściwa nazwa). Czasami wystarczy pokazać je z daleka a czasami strażnik potrzebuje je dokładniej przestudiować. Kilka razy przeszliśmy machając przepustkami ale nikt nie zwracał na nas uwagi ;)
Dworce kolejowe, szczególnie te w dużych aglomeracjach to w zasadzie małe podziemne miasta ze sklepami, restauracjami … czasami przejście z metra do pociągu może zając 20 minut wliczając w to pokonywanie np kilku poziomów. Do tego dochodzi oczywiście spory ruch a w godzinach szczytu może być naprawdę ciężko i to trzeba wziąć pod uwagę jeśli w grę wchodzi np dojazd na lotnisko. Na peronie nie ma przepychania, nie działa zasada kto silniejszy tym szybciej wejdzie, wszyscy grzecznie czekają w kolejce w zaznaczonym miejscu gdzie pojawią się drzwi pociągu/metra.
Bilety na metro kupuje się w automatach. My przed wyjazdem nie znaleźliśmy informacji o tym jak to robić a sprawa nie jest oczywista choćby ze względu na brak opisu po angielsku na niektórych automatach. Są dwie wersje automatów. Te z wyświetlaczem mają opcję przełączenia się na język angielski i tu sprawa jest prosta, najpierw wybiera się cenę biletu a potem ilość biletów i wrzuca pieniądze. Mogą być drobne i mogą być banknoty bo automat wydaje resztę. Cenę ustala się na mapce nad automatem, na której rozpisane są stacje i ceny biletów do tych stacji. Im więcej stacji do przejechania tym większa cena. Automaty bez wyświetlaczy nie mają opisów po angielsku i najpierw trzeba ustalić ile pieniędzy się wrzuci, wrzucić je i dopiero pojawią się opcje wyboru ilości biletów i ceny … mówiąc opcje mam na myśli to, że automat się włączy i podświetli klawisze wyboru :)
Komunikacja autobusowa międzymiastowa działa podobnie, informacje są na przystankach, na dworcach i również płaci się za ilość przejechanych przystanków ale bilety kupuje się w autobusie płacąc przy wysiadaniu. Przy kierowcy jest automat, do którego należy wrzucić odliczoną kwotę a jeśli mamy tylko banknoty to też nie problem bo ten sam automat rozmienia. Oczywiście unikałbym rozmieniania banknotu 10.000 JPY :) Autobusy w miastach działają podobnie ale stawka za przejazd niezależnie od ilości przystanków jest stała … przynajmniej tak było w Kyoto.
Jeszcze słowo o bankomatach bo w tym przypadku też mieliśmy pewien dylemat przed wyjazdem. Otóż nie ma problemu z wyciąganiem pieniędzy z tym, że należy znaleźć bankomat, który ma naklejkę z informacją, że przyjmuje międzynarodowe karty płatnicze. W nich działa zarówno Visa jak i Maestro. Nie są na każdym rogu ale są na dworcach i nie trzeba chodzić po bankach czy specjalnie szukać, jak gdzieś czytałem, bankomatów w bankach pocztowych. Z bankomatów można wybrać minimum 10.000 JPY (!) lub wielokrotność. Zważywszy, że Japonia tania nie jest bo byle wejście do ogrodu czy świątyni to min 500 JPY od osoby warto wybrać jednak wielokrotność.
Biorę się za kolejny wpis – o jedzeniu :)