Pogoda w kratkę, raz leje raz nie ale prognoza się sprawdza w 100% … nawet nie 99%, jak podają, że od rana cały dzień pada to tak jest. Na szczęście w Himeji nie padało co zresztą wcześniej wiedzieliśmy właśnie z prognozy ;)

Zamek przepiękny, robi niesamowita wrażenie, dominuje nad całym miastem, jest potężny i widoczny z każdej strony. połączenie kolorów białego z czarnym dodaje mu majestatu. Całość położona jest na sporym terenie a w czasach średniowiecznych teren był jeszcze większy … ale ciekawi historii mogą to znaleźć w internecie.

Trafiliśmy akurat na moment kiedy zamek został otwarty po długim remoncie, przyjechaliśmy go zwiedzać półtora tygodnia po oficjalnym otwarciu. Mimo, że był dzień pracujący był spory tłum … i kolejka do wejścia na najwyższy poziom zamku. Straciliśmy godzinę na czekaniu w kolejce … na powolnym przesuwaniu się do przodu i w górę. Przed wejściem do najwyższej wieży należy zdjąć buty … dalszą drogę na sam szczyt pokonuje się w skarpetkach lub na bosaka :) … schody strome, trzeba uważać na głowę bo belki stropowe są dość nisko – kilka z nich obleczonych jest poduszkami. Wleczemy się pod górę i wleczemy, postój za postojem bo regulują ruch. W końcu jesteśmy na najwyższym poziomie i … nic! Dosłownie nic bo nawet okna są pozamykane, tzn można patrzeć przez szyby ale tylko przez szyby. Na żadnym poziomie nie było ani jednego mebla, stołka … czegokolwiek, dopiero na ostatnim mały ołtarzyk, przed którym Japończycy oddają hołd i schodzą na dół. Nasze wyobrażenie na temat wnętrza zamku było zgoła inne, spodziewaliśmy się wyposażenia, choć stołków, na których siedział cesarz. No trudno. Ale tej informacji nigdzie nie było. Część zewnętrzna jest przepiękna, część wewnętrzna mało ciekawa, chyba, że ktoś fascynuje się architekturą i widzi różnicę między jedną a drugą belką stropową i ich łączeniami.

Ogrody wokół zamku cudowne, każdy ich szczegół zadbany, każde źdźbło trawy wygląda jakby było pielęgnowane, wodospady, jeziorka, kwiaty, bonsai, mini zagajnik bambusowy … i oczywiście drzewa wiśni. One już w zasadzie kończą tracić kwiaty, więcej płatków leży na ziemi niż zdobi gałęzie. Trafiliśmy na okres przejściowy … wiśnie już przekwitają a kwiaty jeszcze nie zakwitły.

Opuściliśmy Himeji ogólnie zadowoleni, zdecydowanie warto tam pojechać planując wyjazd do Japonii ale można odpuścić zwiedzanie wnętrza zamku ;)