Biebrza

Znów jestem w Polsce i nie mogło się obejść bez wypadu foto, tym razem padło na Białowieżę i sentymentalnie na Biebrzę. Plan był ambitny, napięty ale …. został zrealizowany! ;) Nie ukrywam, że czuję jednak pewien niedosyt bo miejsca cudowne i zdecydowanie warto by się tam wybrać na spokojnie najlepiej na dwa tygodnie. Powłóczyć się po lasach, pozaglądać w zakamarki szukając łosi i ptaków … posiedzieć nad leniwą rzeką i zachłysnąć się chłodnym powietrzem poranka. Następnym razem!

Nad Biebrzę wróciłem mając w pamięci obrazy sprzed kilkunastu lat i … w zasadzie nic się nie zmieniło, czas stoi tam w miejscu. Te same drogi, te same mosty, znalazłem nawet ambonę, na której siedziałem o 5 nad ranem obserwując i fotografując łosie. Tak to wyglądało wtedy:

a tak to wygląda dziś:

Brak zmian w sensie ingerencji człowieka w przyrodę jest dobry bo muszą zostać takie miejsca pierwotnie dzikie. Z drugiej jednak strony powinna się przynajmniej odrobinę zmienić infrastruktura czyli np drogi a tu nie tylko nic się nie zmieniło co czas wyraźnie dał o sobie znać nadgryzając już i tak styraną nawierzchnię. Plus jest taki, bo plusów zawsze trzeba szukać, że trzeba zwolnić, bo absolutnie nie ma się gdzie spieszyć a jest co oglądać. Bezkresne pola doliny Biebrzy między Goniądzem a Suchowolą, autostrada łosia między Sękową Górą a Twierdzą Osowiec … tu na chwilę się zatrzymamy. Na tym odcinku trzeba jechać wyjątkowo czujnie, raz ze względu na łosie a dwa ze względu na te mniejsze zwierzaki, które nie mają szans w konfrontacji z samochodem. Tak właśnie udało się uratować dwa pisklaki siedzące na drodze. Niestety nie było czasu ani na zdjęcia ani kręcenie filmu bo z naprzeciwka nadjeżdżał samochód. Maluchy wyglądały jak dwa kamyki (lub coś innego) na drodze i na pewno bym ich nie zauważył gdybym jechał szybko. Jeden zdążył się ewakuować a drugi udawał, że go nie ma, zaczął się ruszać i piszczeć dopiero jak go przenosiłem. Maluchy były czarne z ostrym dziobem i miały nieproporcjonalnie długie nogi w stosunku do korpusu, który był lekko nakrapiany … zakładam, że to mogły być jakieś ptaki brodzące ew Wodniczka ale pewności nie mam bo się nie znam no i nie zrobiłem zdjęcia nawet telefonem :( 

Zacząłem opowiadanie w zasadzie od końca bo pierwszy przystanek miałem w Białowieży ale jak pisałem Biebrza to była wyprawa sentymentalna ;) A Białowieża jest równie piękna. Zdecydowanie warto wybrać się do rezerwatu ścisłego z przewodnikiem – inaczej się nie da! 2-3 godzinki spaceru z kimś kto zna las, każde drzewo prawie od nasionka, umie rozpoznać ślady aktywności zwierząt i potrafi o tym wszystkim ciekawie i z pasją opowiadać to ciekawsze niż każdy film przyrodniczy! Ja skorzystałem z doświadczenia Pani Anety i jeśli planujecie się tam wybrać tu jest kontakt – gorąco polecam! 

Kilka zdjęć z Podlasia i Mazur bo o nie też zahaczyłem.

Po drodze były jeszcze wiatraki tzw holendry. Szukając w sieci ciekawostek regionu Podlasia trafiłem na stronę o wiatrakach i postanowiłem te podlaskie odwiedzić. Akurat wszystkie są dość blisko siebie a lokalizacja na tej stronie jest dość precyzyjna więc ich odnalezienie nie stanowiło najmniejszego problemu. Jak widać jeden jest w stanie zaawansowanego rozkładu i nie wiadomo ile jeszcze ekstremalnych zjawisk pogodowych wytrzyma. Warto je odwiedzić póki jeszcze stoją.

Jeden wiatrak był nadprogramowy ;) bo znaleziony przypadkiem w miejscowości Doliwy obok opuszczonego domu. 

Kończąc muszę wspomnieć o jednej rzeczy a mianowicie o zapleczu gastronomicznym, którego praktycznie nie ma. Znalezienie czegoś tylko przyzwoitego poza większymi miastami graniczy z cudem. Oczywiście trafiają się i perełki jak Dwór Kaliszki ale to są tzw wyjątki potwierdzające regułę. Jeśli się tam zapuszczacie to warto mieć to na uwadze a jak dodatkowo jesteście fanami kawy …. to zabierzcie własną!