Kungsleden II

Znów Abisko – Nikkaluokta …

21.08 Narvik

9:15

Zaczynam … 9:45 ma być autobus do Szwecji (kierunek Kiruna airport) przez Abisko ale na dworcu nie ma żadnych informacji, żadnego rozkładu jazdy a w centrum handlowym zero wifi wiec pozostaje wierzyć, że rozkład internetowy się potwierdzi. W Abisko powinienem być ok 11:20, kupię butle z gazem, środek na komary, może coś zjem i ruszam.

Bus terminal Narvik
Bus terminal Narvik

Autobus przyjechał i jestem jedynym pasażerem 🙂

11:10

Drobne zakupy w Abisko czyli gaz, środek na komary i mapa dalszej części szlaku poza Singi bo jak pisałem wcześniej nie skręcam do Nikkaluokta.

Kungsleden
Kungsleden

11:30

Ruszam.

14:45

Doszedłem! 🤣

No dobra, nie będzie to tak wyglądało, napiszę więcej choć w sumie trochę będę się powtarzał przez kilka dni. Zła wiadomość jest taka, że bateria w telefonie zaczyna szwankować :/ trzeba będzie przejść w tryb radykalnego oszczędzania i wyłączać telefon choć liczyłem na Eivor, że dotrzyma mi towarzystwa po drodze 😉

Trasa bez niespodzianek, to samo co dwa lata temu 🙂 komary natomiast są. W związku z tym, że wiało, nie dokuczały po drodze ale za to w schronisku już się opędzam czekając jak one na obiadokolacje. Dziś kurczak pięciu smaków! Zaraz zjem i wyskoczę na zdjęcia …

W sumie doszedłem przed czasem a tak w ogóle to zacząłem dzień wcześniej bo miałem przespać się w Abisko i ruszyć jutro ale pogoda była dobra więc jakoś tak nogi same poniosły. Teraz mam 3 nie 2  dni zapasu wiec jak nie utknę na dłużej w którymś schronisku to rozłożę podróż do Narviku na 3 dni i przenocuje w Gällivare. Jak znajdę nocleg 😉

17:57

Zimno się robi co przy silnym wietrze potęguje odczucie … no i ciężko zdjęcia ze statywu robić, wszystko się trzęsie. Pogoda zmienia się co 10-15 min, raz ciężkie chmury a za chwile słońce … choć był moment, akurat jak wyszedłem, że czekałem długo aż wyjdzie zza chmur jednak natura kazała mi uzbroić się w cierpliwość. Nie dziś to jutro czyli koniec sesji, jeszcze herbatka, posłucham chwilkę jakiś chill i przepakuje się na jutro.

22.08

6:30

Za oknem pochmurno ale nie pada! Wg prognozy pogoda powinna być taka jak wczorajsza czyli pochmurno, wiatr ale bez opadów … perfekcyjnie na trek a szczególnie na 22km! Czas na poranną zupkę czyli krem grzybowy i o 8 trzeba będzie ruszyć bo dzisiejszy najdłuższy odcinek to ok 8 godzin a trzeba będzie zatrzymać się na obiad i oczywiście zdjęcia 🙂

14:00

Wyszedłem o 7:30 i po ok 6 godzinach doszedłem do Alesjaure. Ciężki dzień bo przez połowę trasy na zmianę był deszcz i mżawka :/ mało zdjęć mam z drogi ale dzień jeszcze się nie skończył więc może coś ustrzelę do wieczora. Teraz czas na gulaszową, potem kawa i idę do sklepiku po jakiś baton z dużą ilością czekolady!!!! Sprawdzę przy okazji pogodę na jutro.

Na razie za oknem leje jak z cebra… dobrze, że doszedłem wcześniej!

16:40

Pogoda zmienia się tutaj fenomenalnie szybko, to co u nas trwa pół dnia czy nawet cały tu trwa pół godziny … zaświeciło słońce, pojawiły się kolory, ożył krajobraz! 

Komary za to nie dają żyć … chmary przylatują jak tylko się stanie na moment w jednym miejscu. Ciekawostka natomiast jest taka, że ukąszenie nie swędzi … w każdym razie nie mnie i bąbel znikł po godzinie. Teraz zaczynam im zazdrościć nawet komarów 😳😬

Batonów z czekoladą co prawda nie było ale były orzeszki i jest napój gazowany o smaku pomarańczowym w pomarańczowej puszce 😂 

Jeszcze nie wiem jaki jest plan na jutro, zależy od pogody, jak będzie zła prognoza to możliwe, że osiądę tu na jeden dzień dłużej. Następny odcinek to 4 godziny wiec na spokojnie zdecyduję rano do 9-10.

18:36

Jest aktualizacja prognozy pogody i sytuacja na jutro wyglada tak, że do południa nie powinno padać a nawet mają być przejaśnienia ale potem spodziewana jest zmiana i możliwe są lekkie opady … chyba jednak wyjdę przed 8 żeby przejść bez pośpiechu i mieć czas na szukanie tematów do zdjęć. 

Czas na herbatę bio, którą kupiłem w Abisko, a która okazała się wyjątkowo dobra jak na tzw maczankę. Na dziś już mówię dobranoc, jeszcze posłucham jakiegoś chilloutu … żałuje natomiast, że nie zabrałem choć małej książki :/ Next time … 🤭

19:26

No jeszcze jednak nie dobranoc … znów poszedłem z aparatem i tak to się skończyło.

Teraz dobranoc! 😉

23.08

6:26

Pogoda za oknem taka jak prognozowana! Lekkie zachmurzenie i wychodzi słońce! Dziś aparat na czas treku nie będzie w plecaku, będzie co robić! Teraz szybkie śniadanko w postaci zupki, pakowanie i w drogę, powinno się udać wyjść o 7:30 czyli za godzinkę. 

12:15

Ostatecznie wyszedłem o 7:05 i po prawie 5 godzinach doszedłem do kolejnego schroniska czyli Tjaktja. Bardzo leniwy odcinek ale pogoda była rewelacyjna i nie byłem w stanie się spieszyć. Co kawałek stawałem strzelić jedno czy dwa zdjęcia i raz na dłużej przy rzece. 

Idę sobie więc tym szlakiem leniwie, słucham Redshift aż tu nagle słyszę szum a za moment ryk silników … dwa Saaby na niskiej wysokości przeleciały wzdłuż doliny … aż mi ciarki po plecach przeszły … ależ to był widok. Za moment słyszę znów 🙂 … tym razem zdążyłem wyjąc telefon i ich nagrałem! A 2 minuty potem trzecia para 🙂 Widok rewelacyjny! Co jakiś czas takie akcje są w Alpach w Szwajcarii ale tu się nie spodziewałem 🙂

Czas na kawę, odpoczynek i za godzinkę lub dwie na kolejną sesję zdjęciową!

Prognoza na jutro jest i wygląda super! 😁 Jeśli tylko Nallo nie jest np zasypane śniegiem i trail nie jest alpejski to idę! Może później będzie update i będzie również prognoza na pojutrze. 

Jutro Nallo! Co prawda szlak nie jest długi ale wg obsługi schroniska trochę kamienisty i przejście zajmuje ok 4 godzin tak więc wyjścia nie ma zważywszy, że chyba wszyscy idą głównym szlakiem. Może się okazać że będę tam sam 🙂

W Tjaktia jestem po 50km więc jeszcze nie w połowie … połowa stuknie za dwa dni.

Przyszedł update pogody … pojutrze syf, ma lać od rana więc z dużym prawdopodobieństwem zakładam, że w Nallo zostanę dwie noce czyli spędzę tam niedzielę.

Właśnie wróciłem ze zdjęć – udany połów ale też miejsce jest spektakularne więc zdjęcia robią się same 😉

Dziś na kolacje owsianka z jagodami a po kolacji być może kolejna sesja jak pojawią się kolorki a nie będzie pochmurno.

Kolejnej sesji już niestety nie będzie ale jutro tez jest dzień a liczę bardzo na piękne widoki w Nallo!

24.08

6:45

Dzień dobry! Dziś na śniadanie jajecznica po meksykańsku a w międzyczasie zerknę za okno jaka sytuacja … o 5 rano obudził mnie deszcz tłukący w dach schroniska … teraz się przejaśnia. Od 8 ma być ładnie i wszystko wskazuje na to że będzie, już gdzieniegdzie widać żółte i pomarańczowe kolory w chmurach a momentami nawet jakiś błękitny fragmencik. 

Zakładam, że wyjdę między 8 a 9, może jeszcze jakieś zdjęcia tu zrobię ale generalnie nigdzie mi się nie spieszy a w Nallo nie spodziewam się tłumów więc wczesne wyjście żeby zająć dobrą pryczę nie jest konieczne.

15:04

Doszedłem do Nallo po 5 godzinach co i tak było „pretty fast” jak dowiedziałem się na miejscu! Szlak można opisać dwoma słowami: przepiękny koszmar! Same kamienie, ogromne, duże, małe i po tym trzeba wyjść na przełęcz co może jeszcze ujdzie ale z drugiej strony trzeba zejść po dość stromym stoku pokrytym takim gołoborzem. Jak usłyszałem w schronisku, ludzie schodzą tamtędy tyłem! Szkoda, że tej informacji nie było w Tjaktja bo bym nie poszedł. O ile główny szlak Kungsleden można bez najmniejszego problemu zrobić w trailrunner’ach o tyle ten fragment absolutnie nie! To jest szlak alpejski i na niektórych fragmentach można by spokojnie założyć liny asekuracyjne. Szło się cholernie trudno i bardzo trzeba było uważać na każdy stawiany krok. Do tego jeszcze 20kg na plecach i nie ma oznaczonego szlaku! Tak, tak! Są co jakiś czas piramidki z kamieni ale w morzu kamieni ciężko je dostrzec. To jest kompletnie dziki teren, przepiękny ale trzeba zachować dużą ostrożność! Zaznaczam ten odcinek jako bardzo trudny! Realnie trzeba przewidzieć ok 6 godzin na przejście.

Zostałem w schronisku przywitany pyszną kawą … super miłe!

Jutro być może Salka ale to się okaże rano bo tu nawet radio nie dociera i praktycznie nie działa telefon satelitarny więc o prognozie pogody można zapomnieć! W Tjaktja podawali na jutro duże zachmurzenie więc jeśli tylko nie będzie padać lub choć będzie padać mało to ubieram pelerynę i idę do Salka bo kompletnie nie wiem co będzie pojutrze.

Brak komunikacji oznacza dodatkowo, że płaci się tu wyłącznie gotówką.

Odpoczywam i wyrównuje poziom adrenaliny w organizmie. Może potem jeszcze coś napisze.

18:11

Przeszedłem się na sesje zdjęciową ale już nic dziś nie pisze, jestem wykończony, posłucham chilloutu i poczekam na noc. Do jutra!

25.08

6:48

Pierwszy widok dziś rano to krople deszczu na szybie schroniska. Chłodno się zrobiło w środku. Nie wiem jednak czy odczucie chłodu jest spowodowane spadkiem temperatury czy samym widokiem za oknem. Prędzej czy później trzeba to będzie sprawdzić ale jeszcze nie teraz. Za chwilę śniadanko i poczekam do 10, może przestanie lać a zacznie tylko padać lub nawet kropić … jak nie to przeczekam chyba jeden dzień. Mam 3 w zapasie.

8:11

Z krótkimi przerwami ale leje, są momenty, że niebo jaśnieje ale za moment nadciąga ciemność, zasadza się na okolicznych szczytach i płacze. Taki ten dzień dziś będzie. Ja jednak dziś w płaczu nie idę, płacz przeczekam … brakuje natomiast bardzo książki. Poczytałbym cokolwiek ale w schroniskach nie było nic albo są pozycje wyłącznie po szwedzku. Przeglądnąłem kilka magazynów.

Branie ipada mija się jednak z celem bo bateria by nie wytrzymała. Dobrym rozwiązaniem jest jakiś e-book reader, w którym zużycie prądu jest małe i bateria wytrzymuje nie dni a tygodnie. Ciekawe czy mają opcje pisania? Muszę zgłębić temat bo zaintrygowałem sam siebie 😉

Chmury wlewają się do doliny każdą przełęczą.

17:23

Cały dzień tak wyglądał, raz padało, raz lało, różni ludzie się przewinęli ale wszyscy wyglądali tak samo czyli byli przemoczeni. Weszli, zjedli, zagadali, powiesili ciuchy na sznurku nad kozą na moment chyba tylko po to żeby poczuć się lepiej od samego faktu, że wisiały w ciepłym pomieszczeniu. Ale w takich warunkach jak dziś wszystko co poprawia samopoczucie choć minimalnie jest bezcenne. 

Jutro start leniwie po śniadaniu, bez pośpiechu, mam ok 4 godzin, „trochę” kamieni i przeprawę przez rzekę bez mostu. Mam nadzieje, że po całodniowych opadach nurt nie będzie zbyt silny.

26.08

6:55

Kolejny dzień syfu ale dziś już muszę ruszyć bo tu nie wysiedzę. W nocy obudził mnie potężny wiatr, aż schronisko trzeszczało … współczułem tylko tym co w namiotach na zewnątrz. Lało i dalej leje. Nie wiadomo jaka prognoza więc siedzenie nie ma sensu. Plus jest taki, że do przekraczania rzeki nie będę musiał zdejmować butów … minus taki, że po takich deszczach nie wiem jaki będzie jej poziom. Plan jest żeby wyjść przed 9 i mieć więcej czasu w Salka na suszenie bo to na pewno mnie czeka mimo peleryny.

Odezwę się już z następnego schroniska … na zdjęcia dziś nie liczę. 

12:21

Ostatecznie wyszedłem o 8:05, był nawet moment, pewnie na zachętę, że nie padało … ale to był tylko moment bo potem padało na zmianę z mżawką a do tego wiał silny wiatr. Aparat był głęboko schowany, zrobiłem tylko dwie panoramki telefonem.

Dolina piękna, warto by było tam wrócić ale tym razem zrobić odcinek Vista-Nallo-Salka, przy pięknej pogodzie widoki są tam spektakularne!

Rzeka okazała się nie tak bardzo głęboka, przejście nie stanowi problemu ale z następnymi już tak prosto nie było. Strumyki po tych deszczach dość sporo rozlały i po pierwsze nie było opcji przejść suchą stopą a po drugie kamienie były bardzo śliskie i trzeba było bardzo uważać. 

Dojście do schroniska Salka od Nallo jest utrudnione bo jeden most zmyło na wiosnę, trzeba zejść niżej do drugiego po podmokłej łące … tak piszę jakby komuś udało się przejść do tego momentu w deszczu w suchych butach to na koniec i tak je zamoczy 😉 Nie ma opcji!

Chyba zaczyna mnie ząb boleć i to będzie masakra bo mam jeszcze 5 dni do cywilizacji. Jak się sytuacja jutro nie wyjaśni to będę musiał zejść do Nikkaluokta i szukać pomocy w Kirunie :/ F….!!!

Nic już dziś chyba nie napiszę. Usiłuje się zagrzać i biorę mocny ibuprofen.

Jeszcze na koniec. Pogoda jutro ma być kiepska, niestety od rana zapowiadają deszcz, co prawda mniejszy niż dziś ale jednak no i oczywiście duże zachmurzenie.

W Singi dowiem się co pojutrze.

27.08

Pobudka 4:25 … gość chrapał i było po spaniu. Jestem już na śniadaniu jest 5:55. Ząb się też obudził i niestety czuje drania, nie cały czas ale bardziej jak dotknę. Muszę się chyba ewakuować bo jeśli to stan zapalny to może być tylko gorzej. Dziś gdyby udało się zrobić dwa kawałki od razu do Kebnekeise to byłoby super ale to zależy od pogody i kondycji. Wyjdę wcześniej i zobaczę w Singi. Do Nikkaluokta miałbym jutro 19 km i autobus do Kiruny ok 16 o ile dobrze pamiętam. Zrzucę plecak i szukam dentysty … jestem wściekły. Mam nadzieje, że jakiś będzie otwarty :/ Trzeci raz ten sam ząb!!!

Singi

Dotarłem po 3 godzinach … ząb się nie odzywa. Przeczekam jednak tu do jutra i zobaczymy, może udało się zdusić zapalenie🤞

Na razie pranie, obiad a potem pomyśle o zdjęciach. Pogoda na dziś i jutro dobra czyli zero opadów nawet rano ma być  słońce i 19C w ciągu dnia. Upał.

Optymistycznie!

Oby ten ząb się uspokoił chociaż na tydzień a potem wyrwę chwasta.

Siedzę w pokoju z tymi samymi ludźmi więc jest spora szansa, że wstanę wcześnie :/ i zobaczymy co dalej. To jest jedyne miejsce gdzie mogę skrócić drogę o jeden dzień … jeśli wybiorę jutro kierunek południowy czyli planowany to mam jeszcze 4 dni do cywilizacji: 3 dni treku i pół dnia na przejazd autobusem do Gellivare. Mam 9 proszków czyli po 2 na dzień i jeden na autobus. Gdyby było tak jak jest teraz to spokojnie dam radę ale nie da się tego przewidzieć!

28.08

Zwijam się! Nic nie poradzę, boli i raczej nie ma zamiaru przestać :/ … do najbliższej pomocy jak dobrze pójdzie to dwa dni. Jakoś trzeba przetrwać! 🤞 Na razie się odłączam i resztę dopisze po powrocie!

I tak się trek niestety skończył. Rano w Nikkaluokta ząb jakby nigdy nic przestał boleć i do tej pory czyli do 8.09 jest spokój … pech i nic nie poradzę.

Z Kebnekaise wybiegłem bardzo wcześnie rano żeby zdążyć na poranny autobus o 11:55. Trek długości 19km zajął 3:45 praktycznie bez przystanków jednak ten poranny pośpiech okupiłem tym, że zostawiłem mój ulubiony polar w schronisku. Napisałem maila do STF w tym samym dniu wieczorem i ostatecznie polar się znalazł ale przesyłka do Polski będzie kosztować ok 150 zł 😉

Odwiedziłem szpital w Kirunie, który jak się okazało nie przyjmował już pacjentów po 15:00 (!!!), musiałem umówić się więc na poranną wizytę 29.08. Prześwietlenie potwierdziło, że mógł być stan zapalny, który prawdopodobnie udało się zatrzymać farmakologicznie. Wiem, dużo tych trybów przypuszczających ale na ten moment nie było innej opcji na diagnozę … miałem jeszcze 5 dni przed sobą i metoda inwazyjna nie wchodziła w grę. 

Plany trzeba było zatem zmienić mówiąc kolokwialnie w locie. Ewakuowałem się z Kiruny do Narvik tego samego dnia licząc, że będąc tuż przy Lofotach uda się je zobaczyć. Nic bardziej mylnego. Pierwszy problem to zakwaterowanie (hotel) w Narvik, przez który byłem uwiązany lokalizacyjnie. Drugi problem to komunikacja pomiędzy Narvikiem a Lofotami, które są „dość” rozciągnięte a najciekawsze krajobrazowo miejsca leżą na południu. Z Narviku jedzie jeden autobus dziennie do miejscowości A a przejechanie ok 370 km zajmuje mu prawie 8 godzin (osiem!). Nie ma pociągu i nie ma komunikacji wodnej! Byłem trochę zdesperowany, bo to jednak tylko 370 km i spokojnie można przejechać tam i z powrotem autem w jeden dzień. Udałem się zatem do wypożyczalni samochodów gdzie okazało się, że jest dostępny tylko jeden samochód za 3.000 NOK/dzień co przy obecnym kursie daje ok 1.300 zł. Nie byłem aż tak zdesperowany więc Lofotów tym razem nie zwiedziłem … 🙁 Zwiedziłem natomiast sam Narvik dość dokładnie i stwierdzam, że mając trzy dni można zobaczyć wszystko co ma do zaoferowania. Przeszedłem miasto wzdłuż i wszerz, przejechałem się kolejką linową, zobaczyłem sztuczny gejzer, którego miało już nie być (!!), psa wyglądającego jak owca, ogromny most rozpięty nad fiordem i piękne wybrzeże kilka km od Narviku.

Z tym gejzerem to też ciekawa historia. Otóż nad Narvikiem jest mała elektrownia wodna Taraldsvik, która w lecie (1.07 – 31.08) regularnie dwa razy dziennie o 13:00 i 21:00 w dość spektakularny sposób pokazuje jakie ciśnienie napędza turbiny. Gejzer, który widać na zdjęciu ma wysokość ok 75 metrów czyli mniej więcej połowę tego co „Jet d’eau” w Genewie. 

Schodząc ze szczytu, na który wyjechałem gondolką postanowiłem podejść pod „gejzer” na 13:00 żeby zrobić zdjęcia. Niestety chodzę za szybko bo byłem na miejscu 40 minut przed czasem … jak się jednak okazało dopiero na miejscu a jak już napisałem wcześniej gejzer jest czynny do 31.08 … ja wycieczkę uskuteczniłem 1.09 … Pomyślałem, trudno, trzeba zejść, nie ma co czekać do Lipca. Schodząc zauważyłem między budynkami, że jednak gejzer odpalili. Pierwsze zdjęcie zrobiłem na wszelki wypadek telefonem bo nie wiedziałem ile ten pokaz trwa ale zdążyłem wyciągnąć na chodniku aparat i podpiąć 200 mm. Wyrzut trwa ok 5 minut więc „kilka” zdjęć udało się zrobić 🙂

Na koniec jeden komentarz, na co zwracałem uwagę wcześniej, komunikacja autobusowa jest marna w sensie częstotliwości a do tego na przystankach, na których byłem, nie było rozkładów jazdy. Na szczęście jest aplikacja „177Nordland”, w której są dostępne rozkłady wszystkich środków komunikacji publicznej … jednak nie działa offline co oznacza, że trzeba sprawdzać rozkłady w zasięgu wifi, jeśli nie ma się lokalnej karty, i ew robić screen’y. Ceny biletów autobusowych są dużo wyższe w autobusie niż kupowane online. Dla przykładu cena biletu kupionego online z lotniska w Narviku do Narviku (trzeba objechać fiord) to 178 NOK a w autobusie 280 NOK.

Dodatkowo ceny biletów różnią się między liniami na tej samej trasie, na tym samym odcinku i np bilet autobusowy na lokalnej linii między Narvik a Bjerkvik kosztuje 52 NOK ale w autobusie pospiesznym już 90 NOK. Jadąc budżetowo do Norwegii należy niestety zwracać uwagę na takie drobiazgi.


Jeśli dotrwaliście do końca to oczywiście zachęcam do przeczytania pozostałych wpisów ze szlaku a szczególnie do zakupu albumu w formie ebooka, który jest podsumowaniem fotograficznym czterech wypraw. Zebrałem w nim najlepsze zdjęcia, których tu na blogu nie ma! Jest kilka w moim portfolio na stronie tomaszsusul.pl ale też nie wszystkie. Wystarczy kliknąć na poniższe zdjęcie aby trafić do Apple Books.

back