Dolina Mozeli

Dolina Mozeli

Bardzo krótko bo nie mam jednak weny do pisania na razie. Przepiękne miejsce – krajobrazowa rewelacja! Mozela płynie wolno i dostojnie w zielonej jeszcze o tej porze roku dolinie. Zieleń lasów, winnic, łąk, prawie golfowych trawników przy malowniczo położonych domach. Rzeka przelewa się przez centra miast, jakby uznała, że trzeba zakłócić spokojne życie ale miasta się nie poddały, złączyły się ponownie mostami, spięły linami po których suną promy. Nikt tego spokoju nie zakłóci, wino jest cudowne, jedzenie świetne, ludzie sympatyczni. To jednak nie utopia, choć szkoda, bo na parkingach można zobaczyć wszystkie typy camper’ów wyprodukowanych przez każdego producenta na świecie, pływające po rzece barki-hotele, które nie mieszczą się w kadrze szerokokątnego obiektywu czy w końcu brak możliwości płacenia kartą nawet w restauracjach. Nic jednak nie zmąci ani pięknej rzeki ani rewelacyjnego białego riesling’a! Polecam z całego serca szczególnie późną jesienią!

Moselle valley

back

Kungsleden IV: Saltoluokta – Kvikkjokk

Kungsleden IV: Saltoluokta – Kvikkjokk

Zrezygnowałem tym razem z pisania dziennika, chyba dlatego, że będąc tu po raz czwarty inaczej się wszystko przeżywa. Kolejne posiłki są takie same, noclegi i pobudki tez … nawet pogoda już nie zaskakuje zaskakując po raz kolejny 😉 Nie oznacza to, że jest nudno, że to już rutyna i nuda. O nie! Więcej uwagi poświęca się na inne rzeczy choć fotograficznie muszę się przyznać, że zaczynam tu być bardziej wybredny 😉 Faktem też jest, że odcinek północny czyli z Abisko do Vakkotavare jest krajobrazowo bardziej ciekawy poza jednym wyjątkiem ale o tym dalej.

Ten wyjazd był wyjątkowy. Niby każdy kolejny, na który się jedzie jest wyjątkowy bo jest nowy i inny ale ten był szczególny pod kilkoma względami. Po pierwsze pod względem transportu jest to wg mnie opcja najbardziej męcząca choć najbardziej urozmaicona … może to też kwestia wieku. Aby dojechać na miejsce treku i z powrotem uzyłem:

  • w tamtą stronę: samolotu z Krakowa do Sztokholmu, nocnego pociągu do Gallivare i autobusu w pobliże pierwszego schroniska
  • z powrotem: autobusu spod schroniska (dwie linie – 9 godzin jazdy do Gallivare), nocnego pociągu do Sztokholmu, samolotu do Modlina, Intercity do Krakowa

Kuszetka do i ze Sztokholmu jest taka trochę nie z tej bajki. Po pierwsze ciężko zrobić rezerwacje bo nie jest dużo miejsc chętnych za to o wiele więcej – trzeba rezerwować ze sporym wyprzedzeniem – klimat tej kuszetki przypomina nasze czasy słusznie minione i nawet „zapachy” są podobne łącznie z przypalonymi hamulcami. W tej kwestii jesteśmy w Polsce daleko z przodu i już nawet z litości nie wspomnę o wagonie restauracyjnym.

Cała podróż, łącznie z przelotami i rezerwacją noclegów w schroniskach zależała właśnie od daty biletów kolejowych i zamiast zrobić ten odcinek szlaku w cztery dni zrobiłem go w 7. Jedna noc ekstra w Sitojaure i dwie w Aktse. W Aktse akurat dobrze, że zostałem dłużej ale o tym również dalej.

Saltoluokta -> Sitojaure

Odcinek długi jak na pierwszy dzień. 20 km czuć w mięśniach mimo iż tym razem z wagą plecaka udało mi się zmieścić w 16 kg łącznie ze sprzętem foto a nie w 20 kg jak poprzednio. Taka opcja jest możliwa bez noszenia pełnego wyżywienia i z redukcją ilości ciuchów oraz częściowo ich wagi. Jest to jednak opcja droga bo jedzenie trzeba kupować na miejscu. Skandynawia nie jest dla nas tania a ceny w schroniskach są jeszcze wyższe niż w normalnych sklepach w Szwecji.

Sam szlak bez trudności technicznych, trzeba zrobić ok 400 m w górę, widoki jak wszędzie tutaj przepiękne. Zdecydowanie mniej ludzi ale to też może być związane ze zniesieniem lockdown’ów i podróżami w inne rejony świata.

Schronisko w Sitojaure jest małe jak w Tjaktja, to jeden budynek z kilkoma pokojami ale za to z widokiem na piękne jezioro. Nie ma sklepu ale ma tzw
hidden gem. Obok schroniska jest przystań, z której przewozi się turystów motorówką na drugi brzeg. Taksówka wodna obsługiwana jest przez rodzine Saami, która prowadzi tam również mały sklepik. Można w nim nabyć za gotówkę kilka podstawowych produktów (np piwo) ale można też lokalne jak np wędzonego pstrąga z jeziora … i to jest ten hidden gem lub jak kto woli hit! Tego się opisać słowami nie da, to trzeba spróbować! 

Sitojaure -> Aktse

Przeprawa motorówką jest droga bo kosztuje 350 SEK a poza wyznaczonymi godzinami czyli 8:00 i 15:00 jest drożej dodatkowo o 100 SEK. Płaci się wyłącznie gotówką. 

Powolny trek, trasa bez większych trudności technicznych poza dość stromym podejściem powyżej granicy lasu zaraz po drugiej stronie jeziora. 

Pogoda była mało fotograficzna, nawet dość nudna…. a kolejnego dnia padało więc mało nie zanudziłem się na smierć. Pozostał mi tylko czwartek żeby zrobić wyskok na Skierfe. W sumie to 16 km tam i z powrotem. Praktycznie wyjście na pół dnia na lekko. 

Dla odmiany w Aktse było sporo ludzi i bardzo dużo namiotów, naliczyłem 12 sztuk a dodatkowo cześć biwakuje kilometr powyżej schroniska przy rozwidleniu szlaku na Skierfe (tam jest sporo miejsc biwakowych).

Jedna uwaga gdyby czytał to ktoś kto planuje iść tą drogą: recepcja tutaj i sklep działają z przerwami od 8-10 oraz od 16-20 i zameldowania ogarniają od 16:00 więc jak przyjdziecie o np 13 to czekacie 3 godziny na przydzielenie domku i pokoju.

Dni schroniskowe w kiepskiej pogodzie są jak jazda pociągiem regionalnym z jednej miejscowości do drugiej i zaliczanie każdego przystanku po drodze. Ludzie wychodzą, przychodzą nowi, ktoś coś ciekawego opowie, pytają skąd jestem, ja też pytałem, rozmowa się albo klei albo nie. Różnie bywa. Wspólne siedzenie przy oknie, wspólny posiłek w kuchni, herbata. Jakoś tak czas leciał tylko szyny nie stukały.

Skierfe

Ze schroniska w Aktse na Skierfe szlak ma ok 8 km, czasowo to wychodzi pomiędzy 3 a 4 godziny w zależności od obciążenia i tempa wędrówki. Ja szedłem z aparatem i statywem w małym plecaczku i zajęło mi to 2:45

Szlak bez trudności technicznych, dopiero podejście pod szczyt jest trochę wymagające ze względu na piargi. Na samym szczycie nie ma żadnych zabezpieczeń (!!!) więc trzeba zachować wyjątkową ostrożność! Niestety zdjęć takich jak chciałem nie mam ze względu na bardzo silny wiatr. Oceniam, że w porywach mógł mieć ponad 100km/h … dwa razy musiałem klęknąć żeby mnie nie przewróciło! Podchodzenie do niezabezpieczonej kilkuset metrowej przepaści przy takich podmuchach nie wchodziło w grę.

Wiało tak zresztą od rana, nawet zaplanowana przeprawa przez jezioro łodzią się nie odbyła! Cześć turystów zamówiła śmigłowiec do transportu na drugą stronę jeziora. W sytuacji awaryjnej jest jednak możliwość ewakuacji z tego schroniska bez użycia śmigłowca. Ok 15 km na wschód znajduje się mała wioska, z której można zamówić taksówkę i dojechać do przystanku autobusowego gdzie zatrzymują się autobusy jeżdżące między Jokkmokk i Kvikkjokk.

Aktse – Parte

Przeprawa łódką kosztuje 250 SEK i płatność jest wyłącznie gotówką. Gdyby się okazało, że wydaliście w poprzedniego dnia na rybę za dużo to żaden problem bo w sklepie przy zakupie dowolnego towaru można poprosić o wypłatę gotówki z karty!

Ciężki dzień! 21 km, trochę podejścia i sporo szlaku w kamieniach. Wolno się szło bo trzeba patrzyć pod nogi a do tego dość silny wiatr na otwartej przestrzeni. Ten odcinek w połowie prowadzi przez las, fakt że wyjątkowo piękny ze starodrzewiem, mchami, grzybami wielkości talerza ale krajobrazu mało, brakowało przestrzeni i horyzontu.

Schronisko w Parte wygrywa natomiast konkurs na najpiękniej położone schronisko pomiędzy Abisko a Kwikkjokk!

Parte – Kvikkjokk

16 km przez las… prawie jak jazda przez Finlandię – nie ma nic, jest tylko las 😉 Oczywiście jest piękny i ma się wrażenie, że to sceneria z Władcy Pierścieni … jedyny problem to bardzo kamienisty szlak więc idąc te 16 km trzeba cały czas patrzyć pod nogi. Aby podziwiać to co widać na około trzeba się co kawałek zatrzymywać. Cały odcinek bez żadnych trudności technicznych, nawet przewyższeń specjalnych nie ma.

Tyle detali a teraz kilka zdań podsumowania.

Nie polecam tej opcji transportu, którą przerobiłem teraz, jest trudna do zaplanowania ze względu na problemy z rezerwacją pociągu i konieczność dostosowania całej wyprawy pod ten jeden środek transportu, czasowo wychodzi podobnie jak jazda autem, a budżetowo autem będzie taniej jeśli jedzie kilka osób. Jak zatem dostać się w pobliże szlaku w sposób najszybszy i najtańszy? Tanie linie przez Oslo do Narviku! Gdyby ktoś właśnie zaczął szukać połączeń to jedna uwaga, tak, latają samoloty ze Sztokholmu do Kiruny czy nawet Gallivare ale ze względu na nieprzewidywalność pogody mogą zostać odwołane i utkniecie w Sztokholmie! Ładne miasto, jest co zwiedzać ale chyba nie o to chodzi 😉 Trzeba to ryzyko wziąć pod uwagę. Jak już dolecimy do Narviku to do Abisko czy Kiruny dojedziemy autobusem, który kursuje w sezonie dwa razy dziennie właśnie pomiędzy Narvikiem a Kiruną. Wysiadamy pod stacją turystyczną w Abisko i można od razu iść w szlak.

Kuszetka, którą jechałem poza palącymi się hamulcami ma jeszcze dwie „niedogodności”, o których warto wspomnieć. Przedziały do spania są dość ciasne i jeśli trafi się 6 osób z plecakami, bo tyle wchodzi do przedziału, to mamy Tetris 3D żeby to wszystko upchać tak aby się nie zabić schodząc z 3 piętra w nocy do toalety. Kolejna sprawa to łóżka na 3 piętrze. Jest bardzo ciasno, nie da się siedzieć na łóżku a rozłożenie pościeli to balansowanie między życiem a śmiercią … chyba, że ktoś jest kontorsjonistą to akurat może poćwiczyć. Ostatni minus ale muszę o tym wspomnieć, łóżka pod sufitem przy 6 osobach w przedziale z zamkniętymi drzwiami do przedziału … no jest ciepło. Otwarcie okna w przedziale? Można ale trzeba mieć bardzo dobre korki do uszu.

Szlak bardzo ładny ale absolutnym hitem jest Rapadalen czyli dolina Rapa, której zdjęcia z deltą rzeki o tej samej nazwie robi się ze szczytu Skierfe. Sporo podróżowaliśmy z rodziną ale czegoś takiego nigdzie nie widzieliśmy. Ja pozostanę zdecydowanie fanem części północnej Kungsleden, bardziej surowej, pustej w pewnym sensie ale z bezkresnym horyzontem. Może to jest „skażenie” pierwszym oszołomieniem północą sprzed kilku lat i nie może mi to wyjść z głowy? Tego nie wiem ale wiem, że na pewno tam wrócę … po raz piąty bo jest jeszcze dużo do zobaczenia!


Jeśli dotrwaliście do końca to oczywiście zachęcam do przeczytania pozostałych wpisów ze szlaku a szczególnie do zakupu albumu w formie ebooka, który jest podsumowaniem fotograficznym czterech wypraw. Zebrałem w nim najlepsze zdjęcia, których na blogu nie ma! Jest kilka w moim portfolio na stronie tomaszsusul.pl ale też nie wszystkie. Wystarczy kliknąć na poniższe zdjęcie aby trafić do Apple Books.

back

Kungsleden III: Abisko – Vakkotavare

Kungsleden III: Abisko – Vakkotavare

15.08

Pierwsze 600 km z ok 6000(*) za mną czyli dotarłem do Kowna. Droga spokojna, jak to w niedziele bywa. Na granicy w tą stronę nikogo nie było, żadnych kontroli ale na oficjalnej stronie rządowej jest informacja, że przejazd należy zarejestrować w ciągu 48 godzin. Tak też uczyniłem. 

Podróż cały czas stoi pod znakiem zapytania bo kolejna fala jest tuż tuż i kilka krajów wpadło na czerwoną listę ECDPC. Jutro rano będzie update. Z ciekawostek, północ Szwecji trafiła na czerwoną listę z dużą ilością nowych przypadków. 

(*) dokładnie wyszło 6.158 km łącznie z Lofotami.

16.08

Chyba najtrudniejszy odcinek drogi pomiędzy Kownem a Tallinem. Odległość co prawda nie duża ale ze względu na ograniczenia prędkości, pojedynczą jezdnię w jedną stronę, radary co kilkadziesiąt km jedzie się tak szybko jak tir z przodu. Jazda bardziej nudna niż przez autostradę w Niemczech! 

Aktualnie siedzę na promie do Helsinek. Obie granice po drodze otwarte, nikt nic nie kontroluje. Obie czyli Litewsko-Łotewska i Łotewsko-Estońska. W Estonii ok 60 km od Tallina była kontrola, zapytali dokąd zmierzam i sprawdzili dowód. Nie sprawdzali czy się rejestrowałem.

Gdzie się nie zatrzymałem po drodze widać spore rozluźnienie. W większości przypadków byłem jedynym klientem w maseczce na stacji i to samo jest na promie. Prócz obsługi tylko nieliczni podróżni siedzą w maseczkach mimo iż wszędzie wiszą ostrzeżenia, że maseczki są obowiązkowe. To się potwierdza w statystykach bo od dziś dołączyły kolejne kraje i regiony do czerwonej listy. Na pewno będzie coraz gorzej ale pytanie jak to wpłynie na moją podróż.

Ciekawostka kulinarna z promu. Wciąłem ciacho z truskawkami plus espresso. Po pół godzinie zachciało mi się znów słodkiego … widzę beza, no ładna z daleka, z bliska już mniej ale i tak dość apetyczna. Zrezygnowałem z niej jednak na korzyść sernika z truskawkami. No nic nie poradzę, że mam słabość do truskawek graniczącą z obsesją. Po chwili obsługa wywaliła z hukiem bezy do kosza. Smacznego!

17.08

Finlandia czyli 750 km drogi przez las. Ponoć dla uspokojenia poleca się patrzenie na zielone ale ta ilość zielonego po 8 godzinach jazdy zaczyna działać odwrotnie! 

Finlandia - droga

18.08

Kiruna! Jakby wczoraj było mało jazdy przez las to dziś kolejne 7 godzin z tą różnicą, że dziś cały dzień lało. Drogi od granicy Szwedzkiej kiepskie, dużo kolein, w których płyną strumienie co daje jazdę po permanentnym aquaplaningu. Bardzo męcząca jazda ale przekroczyłem Koło Podbiegunowe!

Arctic Circle

Jutro dla odmiany ma padać cały dzień ale jeszcze jutro nie zaczynam treku, dopiero pojutrze. 

Granica otwarta btw, nikt nic nie sprawdzał!

19.08

Dziś od rana w Kiruna okno pogodowe, nie pada, nawet pojawiał się przelotnie błękit. Ciężkie deszczowe chmury są jednak na horyzoncie w każdym kierunku i przemieszczają się bardzo szybko. Prognoza nie wskazuje na ładną pogodę przez najbliższe dni ale to wszystko może się zmienić na co bardzo liczę bo mam zdjęcia do zrobienia! Byle nie padało!

W Kiruna niewiele jest niestety do roboty, można chwile pochodzić po mieście, które nie jest duże, można wstąpić na hamburgera i piwo do pubu … i tam pozostać 😉

Kiruna map

Jutro start na trek, w końcu!

20.08 Abisko – Aboskojaure

Poranna jazda autobusem była wyjątkowa. Kierowca wyglądał jak brakujący członek zespołu ZZ Top i na wstępie zanim kupiłem bilet powiedział „Jestem pijany, autobus jest kradziony i zasypiam za kierownicą!” Wsiadłem z uśmiechem od ucha do ucha 😉 Nic nie robi dnia tak jak dobry humor.

Kungsleden trek map

Oj trek zaczął się pechowo! Oby to był pierwszy i ostatni pech!

Wszystko przez prognozę w Abisko. Zapowiadają opady śniegu na 25/26 … nawet 18 cm. No muszę powiedzieć, że deko się zestresowałem bo jak nie widać ścieżki i desek na torfowisku to można wpaść po kolana w … błoto. Jak sypnie tyle to na pewno nic widać nie będzie. Z tymi myślami poszedłem a byłem tak nimi pochłonięty, że skręciłem żle na rozwidleniu i …. wróciłem do Abisko! Półtorej godziny i 5 km w plecy a więc zamiast 4 godziny treku było 6 i 19 km zamiast 14. To jest kiepska sytuacja bo jutro mam 21 km do zrobienia i deko jestem jednak zmęczony.

Z ciekawostek schroniskowych – pełno ludzi! Tego się jednak nie spodziewałem. Sporo też namiotów koło schroniska. Druga sprawa to troszkę zmieniły się zasady jeśli chodzi o utylizacje śmieci. Większość rzeczy trzeba zabierać ze sobą a szczególnie opakowania po liofilizatach! One na szczęście nie zajmują dużo miejsca po kompresji.

STF Cabins waste management
STF Cabins waste management.

Na jutro prognoza jest dobra wiec liczę w końcu na zdjęcia!

21.08 Aboskojaure – Alesjaure

Kungsleden trek map

Bardzo ciężki dzień! Po wczorajszej pomyłce dzisiejsze 21 km dało w kość.

Pogoda co prawda była łaskawa ale ze zmęczenia byłem w stanie wyjąc tylko raz aparat. Myślałem wyłącznie o schronisku, ciepłym posiłku i odpoczynku. Nie mam na razie siły nic więcej pisać … muszę zjeść i się zagrzać!

22.08 Alesjaure

6:15

Nic już nie napisałem wczoraj, pogadałem chwile z ludźmi, poszedłem do wyra i film mi się urwał. Spałem 10 godzin a to jak na mnie bardzo dużo. Kawa! Ciepłe jedzenie! Potem napiszę więcej.

8:20

Dziś zostaje w Alesjaure jeden dzień. Zamiana za Tjaktja. Podczas rezerwowania miejsc w schroniskach okazało się, że w Singi nie było wolnych miejsc i musiałem dokupić jeden dzień w Tjaktja, które jest najmniejszym schroniskiem w tej części. Wczoraj wieczorem poprosiłem o przeniesienie rezerwacji z Tjaktja na Alesjaure i się udało! Tak więc jeden dzień ekstra w najbardziej wypasionym schronisku na szlaku 🙂

14:20

Pogoda w kratkę w sensie, że na zmianę pochmurno z opadami więc z nudów narąbałem drewna i pomogłem przenieść większe kłody do drewutni. Po południu ma wyjść słońce. Front przeszedł i zaczyna wiać zimny arktyczny wiatr, prawie czuć lód w powietrzu. Słońce wyszło, zaszło, znów wyszło, popadał deszcz … i tak w kółko 🙂

Kilka zdjęć udało się zrobić ale to wciąż mało. Czekam na posterunku … w kuchni, w kozie trzeszczy, jest cieplutko i miło a plener tuż za drzwiami 🙂

16:15

Jest w schronisku nowa waluta…

Czekoladki 5SEK

Jedna czekoladka warta jest 5 SEK … dwa razy byłem w sklepie i dostawałem je zamiast drobnych bo nie mieli w kasie 😉 

18:02

Napaliłem w kozie ale deko za ostro 😉 no jest kurka gorąco … plus jest taki, że wyprane ciuchy wyschną szybciej niż w suszarni … tam jest chłodniej 😀

Jadłem dziś na obiad liofilizat schab w sosie z zielonego pieprzu, bardzo dobry, pikantny ale pieprz był w ziarnach i nie przesadzę jak napisze, że wywaliłem z 50 ziaren! Gorzej niż jedzenie karpia 😉

Przez kolejne trzy dni mam relatywnie dość krótkie odcinki, byle tylko pogoda się utrzymała i nie zaczęło sypać bo może nie być wtedy przyjemnie.

23.08 Alesjaure – Tjaktja

Kungsleden trek map

5:40

Przepiękny poranek! Lekko przyprószone śniegiem okoliczne góry, niebo prawie bez chmur, gdzieniegdzie widać szron na budynkach schroniska i na namiotach. Pierwszy przymrozek oznacza, że nie będzie już komarów choć i tak nie było ich dużo.

Śniadanie, kawa, zdjęcia, pakowanie i w drogę!

7:05

Zdjęcia zrobione, spakowany, czas ruszać! Dziś łatwy 12 km odcinek wiec spokojnie wliczając zdjęcia po drodze powinienem dojść na obiad.

13:04

Wszystko zgodnie z planem, bez niespodzianek, doszedłem na obiad. Teraz odpoczynek z kubkiem herbaty i będę spokojnie polował na ładne widoki czekając jednocześnie na aktualizacje prognozy pogody.

Większość ludzi omija to schronisko i idą dalej do Salka ale to jest łącznie 25 km z Alesjaure. Dla mnie z tym obciążeniem za daleko, zresztą i tak mam rezerwacje więc nie mogę już nic skrócić.

Rozwija się powoli koncepcja kolejnych wypadów.

15:46

Prognoza na jutro: rano pochmurno a po południu leje w związku z czym wypad ze schroniska nastąpi wcześnie rano tak aby znów dojść na obiad i przeczekać najgorsze. Nie ma prognozy na pojutrze, o tym jak będzie w środę dowiem się w Salka.

Stąd dwa lata temu szedłem do Nallo … to była katastrofa 😉 

Tjaktja
Tjaktja

18:28

Doszło sporo osób. Gdzieś do 15:00 wydawało się, że schronisko będzie puste bo wszyscy idą dalej ale jednak będzie pełno. Generalnie na szlaku jest 3, 4 razy więcej ludzi niż dwa lata temu, byli nawet rowerzyści co nie ukrywam było dla mnie dużym zaskoczeniem bo ciężko mi sobie wyobrazić transport całego wyposażenia na rowerze w tym terenie.

Z pandemicznego punktu widzenia można powiedzieć, że to inny świat, tu pandemii nie ma gdyby tylko patrzeć na zachowania ludzi. Oczywiście wszędzie są wywieszki co robić i jak ale wygląda na to, że mało kto się tym przejmuje. Przykład: STF wymaga kupowania fizelinowych prześcieradeł i poszewek na poduszki i koce, które są w standardzie na łóżkach mimo iż śpi się we własnym śpiworze. Dopiero w tym schronisku obsługa „kazała” je kupić. W poprzednich dwóch nikt nie zwrócił na to uwagi, zobaczę co będzie dalej. Pomijam już, że to pseudo ochrona.

19:19

Ostatnie zdjęcia zrobione, pyszny krem pomidorowo-paprykowy skonsumowany przegryziony suchym chlebem z musztardą, można iść ogarniać wyro. Jutro zakładam, że wstanę przed 6, zjem, spakuje się i śmigam do Salka!

24.08 Tjaktja – Salka

Kungsleden trek map

6:27

Zaspałem ale noc była ciężka, prawie nie spałem, nie wiem dlaczego. Nie pamietam momentów wybudzania, miałem wrażenie jakbym nie spał całą noc.

Kawa i owsianka miło rozgrzewają żołądek. 

Wczoraj wieczorem przyszły dwie dziewczyny z Nallo czyli zrobiły tą samą trasę co ja dwa lata temu tylko w przeciwnym kierunku. Mówiły, że ledwo doszły a ktoś im powiedział, że to trasa na dwie godziny. To wg mnie kompletny brak albo wiedzy albo odpowiedzialności albo obu na raz. Brak odpowiedzialności leży też po stronie STF bo nie potrafią dopilnować żeby ludzie opiekujący się schroniskami mieli wiedzę o drogach dochodzących do schronisk. To jest minimum, o które trzeba zadbać a nie o prześcieradła! Na pewno napisze po powrocie do STF .. co z tym zrobią nie wiem.

12:10

Spokojny trek w bardzo dobrej pogodzie … choć mało fotograficznej 😉

Teraz kawa, jakiś posiłek za godzinkę i coś napiszę.

To przyszło dość nieoczekiwanie – bateria w zegarku umiera, musiałem go uśpić 😐 

14:35

Zaczęło padać, kupiłem piwo i dostałem czekoladę za usługę kurierską 😉 Mam dostarczyć baterie do Singi. Nie będzie to najszybszy serwis kurierski na świecie ale najpewniejszy!

Za chwile dla rozgrzewki pójdę powalczyć w drewutni, trzeba troszkę zapalić w pokoju bo przez wilgoć odczucie chłodu jest większe.

Przy tej pogodzie nie ma po co nawet za okno wyglądać – jest perfekcyjna szarówka!

Ludzie się zchodzą i wyglada na to, że znów będzie pełne schronisko. Spodziewam się luzu dopiero za Singi bo wszyscy, z którymi zagadałem robią klasyk czyli Abisko – Nikkaluokta. Pogoda na koniec tygodnia wyglada bardzo optymistycznie ale na razie nie zapeszam!

Już druga osoba pyta mnie czy mam łącze satelitarne widząc jak pisze na telefonie 😉 

19:55

Właśnie był helikopter ratunkowy po starszego pana, który uszkodził nogę :/ … stąd nie ma innej ucieczki!

25.08 Salka – Singi

Kungsleden trek map

6:50

Oj dziś pospałem a padłem zaraz po 21-szej! Dopiero śniadanie wstawiam … na szczęście przede mną najkrótszy odcinek czasowo więc nie mam pośpiechu. Pogoda rano jest trochę niepewna czyli może padać ale nie musi, chmury jednak sugerują, że może. Okoliczne szczyty przyprószyło w nocy kolejną warstwą śniegu. Po śniadaniu wyjdę z aparatem.

12:47

Na miejscu i przesyłka dostarczona! Dziś pogoda była rewelacyjna po drodze … no może trochę za bardzo wiało 😉 Teraz kuchnia, penne alla bolognese i kawa!

14:06

Pogoda jest dziś fantastycznie fotograficzna! Nie wiem jeszcze jak będzie z długim czasem bo bardzo wieje ale musze sprawdzić bo chmury są fantastyczne. 

Na jutro rano prognoza wyglada tak, że brak kremu z filtrem może stanowić mały problem 😉 Muszę poprosić o prognozę na 4 dni bo wchodzę w nową cześć szlaku, której nie znam. 

20:52

W kozie delikatnie trzeszczy i tylko od tego trzeszczenia robi się przyjemnie ciepło. Jest duża szansa, że zaraz odpadnę 🙂

Całkiem dobry dzień zdjęciowy dziś był, udało się zrobić kilka „klatek” na długiej ekspozycji mimo tego wiatru. Wszystko wyglada dobrze ale dopiero na dużym ekranie zobaczę detale.

Jutro 5 godzin na butach do Kaitumjaure … ale jak się potwierdzi prognoza to może być i dłużej z przerwami na zdjęcia. Bardzo jestem ciekaw co przede mną …

26.08 Singi – Kaitumjaure

Kungsleden trek map

5:53

Zabieram się za robienie śniadanka, dziś między innymi jajecznica po meksykańsku 😉 i pół litra herbaty!

Poranek na razie zgodnie z prognozami, minimalna ilość chmur, piękny błękit i nawet księżyc widać. Słońce oczywiście już dawno wzeszło bo ok 4 nad ranem. Dni są wciąż dłuższe niż noce.

11:55

Ależ piękny trek! Tą cześć szlaku widzę po raz pierwszy i jeszcze ta pogoda! Jutro ma być tak samo! 

Obiad, kawa, odpoczynek a potem jeszcze zejdę nad rzekę na zdjęcia!

14:44

Chodzenie tutaj do strumienia po wodę to jak dodatkowy trek 😉

18:48

Okolica przepiękna, pogoda rewelacyjna …. chwile chodziłem nad wodą ale długo nie dało się robić zdjęć w jednym miejscu bo komary przylatywały na kolacje. Jednak wciąż ich jest trochę.

Schronisko kameralne, pięknie położone i nie ma dużo ludzi. Tak się w sumie spodziewałem bo większość robi jednak klasyczny odcinek.

Kungsleden - Kaitumjaure
Kungsleden – Kaitumjaure

Jutro 4 godzinki marszu do kolejnego schroniska tym razem nad jeziorem i znów będzie piękna pogoda więc zakładam, że wyżyje się fotograficznie 😉

Teraz kolacja i chyba koniec na dziś. Jeszcze dwa dni treku potem prysznic i stek z renifera! 😉

27.08 Kaitumjaure – Teusajaure

Kungsleden trek map

6:02

Już dawno przed 6 rano nie robiłem zdjęć ale krajobraz jest tu wyjątkowy a dziś okraszony kolorami bezchmurnego poranka … gdyby nie zimno można by stać i się patrzeć bez końca!

Gorąca herbata na start, owsianka z malinami i trzeba się będzie powoli pakować. Co prawda dzisiejsza trasa jest krótka ale zakładam, że będą częste przystanki na zdjęcia 😉

11:42

Nie będę już pisał o pogodzie bo sami widzicie na zdjęciach co się działo … i na ostatni dzień treku będzie identycznie! 

Muszę powiedzieć, że to dwa najpiękniejsze odcinki szlaku jak do tej pory. Przepięknie położone oba schroniska, obie trasy malownicze z pięknymi widokami i zmiennym krajobrazem … gdyby nie kamienie na szlaku szło by się z głową podniesioną i rozglądało na boki!

Od 2 dni czyli od Singi idzie ta sama grupa ludzi i spotykamy się w kolejnych schroniskach już prawie jak starzy znajomi 😉 

Jutro rano trek zaczyna się od przeprawy łodzią przez jezioro, potem będzie sporo pod górę a na sam koniec strome zejście do schroniska … i koniec! Pierwsza cześć w końcu będzie zrobiona!

17:34

Zjadłem Szwedzkie parówko-kiełbaski z puszki … no zaskakująco przyswajalne. Spodziewałem się czegoś gorszego. Zaznaczam od razu, że nie wiem z czego były 😉

Biorę aparat i coś może ustrzelę. Zachód zapowiada się wyjątkowo ładny bo tuż nad jeziorem więc też może coś się uda ciekawego zrobić.

18:21

Kolejna osoba z rozwaloną nogą :/ tym razem kolano, ledwo dziewczyna idzie … chłopaki będą jej dźwigać plecak. Wsiadają do łodzi wiosłowej i płyną dziś na drugi brzeg rozbić namiot ale przed nimi jutro trudne 14 km … współczuje 🙁 Dostali na drogę prochy p-bólowe i p-zapalne, akurat miałem dość mocne w apteczce.

28.08 Teusajaure – Vakkotavare

Kungsleden trek map

5:20

Powoli trzeba robić śniadanko i się pakować bo przeprawa jest o 7:00. Wczoraj obsługa mówiła coś o możliwości zrobienia dwóch porannych kursów bo sporo ludzi wpisało się na rano. Prawdopodobnie wszyscy chcą zdążyć na autobus o 14:35. Ja wsiadam do niego dopiero jutro. Do Kiruna daleko nie jest ale z przesiadką jazda zajmie 6 godzin więc zostawiłem tą przyjemność 😉 na kolejny dzień.

12:45

Na miejscu i … koniec treku! Trochę ulga i trochę smutno, zmęczenie wymieszane z rozczarowaniem, że to koniec. Ostatnie schronisko jest tuż przy drodze, na przeciwko znak przystanku autobusowego brutalnie oznajmia powrót do cywilizacji. Ostatnia noc i jutro powrót do Kiruna choć ten powrót będzie długi bo komunikacyjnie jest tu dramat. Niby dwa spore miasta Gallivare i Kiruna a dostać się z jednego do drugiego nie jest łatwo. Miałem jechać jutro autobusem z Vakkotavare o 14:35 ale wyjadę 9:50 i może uda się zapłać pociąg do Kiruna o 13:10 … co prawda serwis online pokazuje, że nie ma miejsc ale może akurat się poszczęści. W sumie chyba wole przeczekać w Gallivare i zjeść normalny obiad.

18:02

Na chwile koniec z pisaniem, jutro powrót, prysznic (!!!) i zacznę wpisy z Lofotów w poniedziałek!

29.08

Jeszcze małe podsumowanie.

Dziewczyna z kolegami zrobiła te 14 km, co prawda bez obciążenia ale jednak dała radę. Prochy trochę chyba pomogły! Mieli robić dalszą część szlaku jeszcze … nie uda się już. To pokazuje, że o ile sam szlak technicznie trudny nie jest bo nie ma np wspinaczki to obciążenie plecaka, mokre kamienie i deski na torfowiskach podnoszą ryzyko kontuzji. Trzeba cały czas kontrolować gdzie i jak stawia się stopę. Planuję zrobić opis techniczny tej części szlaku i na pewno go tu opublikuję.

Podróż do Kiruna nie obyła się bez przygód 😉 Pojechałem porannym autobusem licząc na ten pociąg o 13:10, który jednak okazał się autobusem zastępczym. Biletów nie można było wczoraj kupić online jak i u kierowcy w autobusie co jest kuriozalne bo miejsca wolne były i terminal do płacenia również. Na palcach jednej ręki mogę policzyć osoby w Skandynawii, które na pytanie czy mówią po angielsku odpowiedziały przecząco. Kierowca oczywiście też bez problemu komunikował się w tym języku i jak się potem okazało rozumiał również po Polsku 😉 Wymieniliśmy kilka zdań, z których jedno moje było zakończone słowem “help” i usłyszałem “sit down and don’t worry” (siadaj i się nie martw) … no i pojechałem do Kiruna bus-stopem 😉

To ostatni mój trek z dużym obciążeniem! Samo jedzenie plus sprzęt foto dołożyły ok 7 kg do wagi plecaka. Z aparatu oczywiście nie zrezygnuję ale zdecydowanie ograniczę ilość wyposażenia i częściowo wymienię cięższe elementy na lżejsze. To samo z jedzeniem, nie ma potrzeby brania wszystkich 3 posiłków na dzień mając po drodze sklepy, w których można się zaopatrzyć. Na ultra-light nie przejdę 😉 ale target to 12 -15 kg maksymalnie!


Jeśli dotrwaliście do końca to oczywiście zachęcam do przeczytania pozostałych wpisów ze szlaku a szczególnie do zakupu albumu w formie ebooka, który jest podsumowaniem fotograficznym czterech wypraw. Zebrałem w nim najlepsze zdjęcia, których tu na blogu nie ma! Jest kilka w moim portfolio na stronie tomaszsusul.pl ale też nie wszystkie. Wystarczy kliknąć na poniższe zdjęcie aby trafić do Apple Books.

back

Kungsleden II

Kungsleden II

Znów Abisko – Nikkaluokta …

21.08 Narvik

9:15

Zaczynam … 9:45 ma być autobus do Szwecji (kierunek Kiruna airport) przez Abisko ale na dworcu nie ma żadnych informacji, żadnego rozkładu jazdy a w centrum handlowym zero wifi wiec pozostaje wierzyć, że rozkład internetowy się potwierdzi. W Abisko powinienem być ok 11:20, kupię butle z gazem, środek na komary, może coś zjem i ruszam.

Bus terminal Narvik
Bus terminal Narvik

Autobus przyjechał i jestem jedynym pasażerem 🙂

11:10

Drobne zakupy w Abisko czyli gaz, środek na komary i mapa dalszej części szlaku poza Singi bo jak pisałem wcześniej nie skręcam do Nikkaluokta.

Kungsleden
Kungsleden

11:30

Ruszam.

14:45

Doszedłem! 🤣

No dobra, nie będzie to tak wyglądało, napiszę więcej choć w sumie trochę będę się powtarzał przez kilka dni. Zła wiadomość jest taka, że bateria w telefonie zaczyna szwankować :/ trzeba będzie przejść w tryb radykalnego oszczędzania i wyłączać telefon choć liczyłem na Eivor, że dotrzyma mi towarzystwa po drodze 😉

Trasa bez niespodzianek, to samo co dwa lata temu 🙂 komary natomiast są. W związku z tym, że wiało, nie dokuczały po drodze ale za to w schronisku już się opędzam czekając jak one na obiadokolacje. Dziś kurczak pięciu smaków! Zaraz zjem i wyskoczę na zdjęcia …

W sumie doszedłem przed czasem a tak w ogóle to zacząłem dzień wcześniej bo miałem przespać się w Abisko i ruszyć jutro ale pogoda była dobra więc jakoś tak nogi same poniosły. Teraz mam 3 nie 2  dni zapasu wiec jak nie utknę na dłużej w którymś schronisku to rozłożę podróż do Narviku na 3 dni i przenocuje w Gällivare. Jak znajdę nocleg 😉

17:57

Zimno się robi co przy silnym wietrze potęguje odczucie … no i ciężko zdjęcia ze statywu robić, wszystko się trzęsie. Pogoda zmienia się co 10-15 min, raz ciężkie chmury a za chwile słońce … choć był moment, akurat jak wyszedłem, że czekałem długo aż wyjdzie zza chmur jednak natura kazała mi uzbroić się w cierpliwość. Nie dziś to jutro czyli koniec sesji, jeszcze herbatka, posłucham chwilkę jakiś chill i przepakuje się na jutro.

22.08

6:30

Za oknem pochmurno ale nie pada! Wg prognozy pogoda powinna być taka jak wczorajsza czyli pochmurno, wiatr ale bez opadów … perfekcyjnie na trek a szczególnie na 22km! Czas na poranną zupkę czyli krem grzybowy i o 8 trzeba będzie ruszyć bo dzisiejszy najdłuższy odcinek to ok 8 godzin a trzeba będzie zatrzymać się na obiad i oczywiście zdjęcia 🙂

14:00

Wyszedłem o 7:30 i po ok 6 godzinach doszedłem do Alesjaure. Ciężki dzień bo przez połowę trasy na zmianę był deszcz i mżawka :/ mało zdjęć mam z drogi ale dzień jeszcze się nie skończył więc może coś ustrzelę do wieczora. Teraz czas na gulaszową, potem kawa i idę do sklepiku po jakiś baton z dużą ilością czekolady!!!! Sprawdzę przy okazji pogodę na jutro.

Na razie za oknem leje jak z cebra… dobrze, że doszedłem wcześniej!

16:40

Pogoda zmienia się tutaj fenomenalnie szybko, to co u nas trwa pół dnia czy nawet cały tu trwa pół godziny … zaświeciło słońce, pojawiły się kolory, ożył krajobraz! 

Komary za to nie dają żyć … chmary przylatują jak tylko się stanie na moment w jednym miejscu. Ciekawostka natomiast jest taka, że ukąszenie nie swędzi … w każdym razie nie mnie i bąbel znikł po godzinie. Teraz zaczynam im zazdrościć nawet komarów 😳😬

Batonów z czekoladą co prawda nie było ale były orzeszki i jest napój gazowany o smaku pomarańczowym w pomarańczowej puszce 😂 

Jeszcze nie wiem jaki jest plan na jutro, zależy od pogody, jak będzie zła prognoza to możliwe, że osiądę tu na jeden dzień dłużej. Następny odcinek to 4 godziny wiec na spokojnie zdecyduję rano do 9-10.

18:36

Jest aktualizacja prognozy pogody i sytuacja na jutro wyglada tak, że do południa nie powinno padać a nawet mają być przejaśnienia ale potem spodziewana jest zmiana i możliwe są lekkie opady … chyba jednak wyjdę przed 8 żeby przejść bez pośpiechu i mieć czas na szukanie tematów do zdjęć. 

Czas na herbatę bio, którą kupiłem w Abisko, a która okazała się wyjątkowo dobra jak na tzw maczankę. Na dziś już mówię dobranoc, jeszcze posłucham jakiegoś chilloutu … żałuje natomiast, że nie zabrałem choć małej książki :/ Next time … 🤭

19:26

No jeszcze jednak nie dobranoc … znów poszedłem z aparatem i tak to się skończyło.

Teraz dobranoc! 😉

23.08

6:26

Pogoda za oknem taka jak prognozowana! Lekkie zachmurzenie i wychodzi słońce! Dziś aparat na czas treku nie będzie w plecaku, będzie co robić! Teraz szybkie śniadanko w postaci zupki, pakowanie i w drogę, powinno się udać wyjść o 7:30 czyli za godzinkę. 

12:15

Ostatecznie wyszedłem o 7:05 i po prawie 5 godzinach doszedłem do kolejnego schroniska czyli Tjaktja. Bardzo leniwy odcinek ale pogoda była rewelacyjna i nie byłem w stanie się spieszyć. Co kawałek stawałem strzelić jedno czy dwa zdjęcia i raz na dłużej przy rzece. 

Idę sobie więc tym szlakiem leniwie, słucham Redshift aż tu nagle słyszę szum a za moment ryk silników … dwa Saaby na niskiej wysokości przeleciały wzdłuż doliny … aż mi ciarki po plecach przeszły … ależ to był widok. Za moment słyszę znów 🙂 … tym razem zdążyłem wyjąc telefon i ich nagrałem! A 2 minuty potem trzecia para 🙂 Widok rewelacyjny! Co jakiś czas takie akcje są w Alpach w Szwajcarii ale tu się nie spodziewałem 🙂

Czas na kawę, odpoczynek i za godzinkę lub dwie na kolejną sesję zdjęciową!

Prognoza na jutro jest i wygląda super! 😁 Jeśli tylko Nallo nie jest np zasypane śniegiem i trail nie jest alpejski to idę! Może później będzie update i będzie również prognoza na pojutrze. 

Jutro Nallo! Co prawda szlak nie jest długi ale wg obsługi schroniska trochę kamienisty i przejście zajmuje ok 4 godzin tak więc wyjścia nie ma zważywszy, że chyba wszyscy idą głównym szlakiem. Może się okazać że będę tam sam 🙂

W Tjaktia jestem po 50km więc jeszcze nie w połowie … połowa stuknie za dwa dni.

Przyszedł update pogody … pojutrze syf, ma lać od rana więc z dużym prawdopodobieństwem zakładam, że w Nallo zostanę dwie noce czyli spędzę tam niedzielę.

Właśnie wróciłem ze zdjęć – udany połów ale też miejsce jest spektakularne więc zdjęcia robią się same 😉

Dziś na kolacje owsianka z jagodami a po kolacji być może kolejna sesja jak pojawią się kolorki a nie będzie pochmurno.

Kolejnej sesji już niestety nie będzie ale jutro tez jest dzień a liczę bardzo na piękne widoki w Nallo!

24.08

6:45

Dzień dobry! Dziś na śniadanie jajecznica po meksykańsku a w międzyczasie zerknę za okno jaka sytuacja … o 5 rano obudził mnie deszcz tłukący w dach schroniska … teraz się przejaśnia. Od 8 ma być ładnie i wszystko wskazuje na to że będzie, już gdzieniegdzie widać żółte i pomarańczowe kolory w chmurach a momentami nawet jakiś błękitny fragmencik. 

Zakładam, że wyjdę między 8 a 9, może jeszcze jakieś zdjęcia tu zrobię ale generalnie nigdzie mi się nie spieszy a w Nallo nie spodziewam się tłumów więc wczesne wyjście żeby zająć dobrą pryczę nie jest konieczne.

15:04

Doszedłem do Nallo po 5 godzinach co i tak było „pretty fast” jak dowiedziałem się na miejscu! Szlak można opisać dwoma słowami: przepiękny koszmar! Same kamienie, ogromne, duże, małe i po tym trzeba wyjść na przełęcz co może jeszcze ujdzie ale z drugiej strony trzeba zejść po dość stromym stoku pokrytym takim gołoborzem. Jak usłyszałem w schronisku, ludzie schodzą tamtędy tyłem! Szkoda, że tej informacji nie było w Tjaktja bo bym nie poszedł. O ile główny szlak Kungsleden można bez najmniejszego problemu zrobić w trailrunner’ach o tyle ten fragment absolutnie nie! To jest szlak alpejski i na niektórych fragmentach można by spokojnie założyć liny asekuracyjne. Szło się cholernie trudno i bardzo trzeba było uważać na każdy stawiany krok. Do tego jeszcze 20kg na plecach i nie ma oznaczonego szlaku! Tak, tak! Są co jakiś czas piramidki z kamieni ale w morzu kamieni ciężko je dostrzec. To jest kompletnie dziki teren, przepiękny ale trzeba zachować dużą ostrożność! Zaznaczam ten odcinek jako bardzo trudny! Realnie trzeba przewidzieć ok 6 godzin na przejście.

Zostałem w schronisku przywitany pyszną kawą … super miłe!

Jutro być może Salka ale to się okaże rano bo tu nawet radio nie dociera i praktycznie nie działa telefon satelitarny więc o prognozie pogody można zapomnieć! W Tjaktja podawali na jutro duże zachmurzenie więc jeśli tylko nie będzie padać lub choć będzie padać mało to ubieram pelerynę i idę do Salka bo kompletnie nie wiem co będzie pojutrze.

Brak komunikacji oznacza dodatkowo, że płaci się tu wyłącznie gotówką.

Odpoczywam i wyrównuje poziom adrenaliny w organizmie. Może potem jeszcze coś napisze.

18:11

Przeszedłem się na sesje zdjęciową ale już nic dziś nie pisze, jestem wykończony, posłucham chilloutu i poczekam na noc. Do jutra!

25.08

6:48

Pierwszy widok dziś rano to krople deszczu na szybie schroniska. Chłodno się zrobiło w środku. Nie wiem jednak czy odczucie chłodu jest spowodowane spadkiem temperatury czy samym widokiem za oknem. Prędzej czy później trzeba to będzie sprawdzić ale jeszcze nie teraz. Za chwilę śniadanko i poczekam do 10, może przestanie lać a zacznie tylko padać lub nawet kropić … jak nie to przeczekam chyba jeden dzień. Mam 3 w zapasie.

8:11

Z krótkimi przerwami ale leje, są momenty, że niebo jaśnieje ale za moment nadciąga ciemność, zasadza się na okolicznych szczytach i płacze. Taki ten dzień dziś będzie. Ja jednak dziś w płaczu nie idę, płacz przeczekam … brakuje natomiast bardzo książki. Poczytałbym cokolwiek ale w schroniskach nie było nic albo są pozycje wyłącznie po szwedzku. Przeglądnąłem kilka magazynów.

Branie ipada mija się jednak z celem bo bateria by nie wytrzymała. Dobrym rozwiązaniem jest jakiś e-book reader, w którym zużycie prądu jest małe i bateria wytrzymuje nie dni a tygodnie. Ciekawe czy mają opcje pisania? Muszę zgłębić temat bo zaintrygowałem sam siebie 😉

Chmury wlewają się do doliny każdą przełęczą.

17:23

Cały dzień tak wyglądał, raz padało, raz lało, różni ludzie się przewinęli ale wszyscy wyglądali tak samo czyli byli przemoczeni. Weszli, zjedli, zagadali, powiesili ciuchy na sznurku nad kozą na moment chyba tylko po to żeby poczuć się lepiej od samego faktu, że wisiały w ciepłym pomieszczeniu. Ale w takich warunkach jak dziś wszystko co poprawia samopoczucie choć minimalnie jest bezcenne. 

Jutro start leniwie po śniadaniu, bez pośpiechu, mam ok 4 godzin, „trochę” kamieni i przeprawę przez rzekę bez mostu. Mam nadzieje, że po całodniowych opadach nurt nie będzie zbyt silny.

26.08

6:55

Kolejny dzień syfu ale dziś już muszę ruszyć bo tu nie wysiedzę. W nocy obudził mnie potężny wiatr, aż schronisko trzeszczało … współczułem tylko tym co w namiotach na zewnątrz. Lało i dalej leje. Nie wiadomo jaka prognoza więc siedzenie nie ma sensu. Plus jest taki, że do przekraczania rzeki nie będę musiał zdejmować butów … minus taki, że po takich deszczach nie wiem jaki będzie jej poziom. Plan jest żeby wyjść przed 9 i mieć więcej czasu w Salka na suszenie bo to na pewno mnie czeka mimo peleryny.

Odezwę się już z następnego schroniska … na zdjęcia dziś nie liczę. 

12:21

Ostatecznie wyszedłem o 8:05, był nawet moment, pewnie na zachętę, że nie padało … ale to był tylko moment bo potem padało na zmianę z mżawką a do tego wiał silny wiatr. Aparat był głęboko schowany, zrobiłem tylko dwie panoramki telefonem.

Dolina piękna, warto by było tam wrócić ale tym razem zrobić odcinek Vista-Nallo-Salka, przy pięknej pogodzie widoki są tam spektakularne!

Rzeka okazała się nie tak bardzo głęboka, przejście nie stanowi problemu ale z następnymi już tak prosto nie było. Strumyki po tych deszczach dość sporo rozlały i po pierwsze nie było opcji przejść suchą stopą a po drugie kamienie były bardzo śliskie i trzeba było bardzo uważać. 

Dojście do schroniska Salka od Nallo jest utrudnione bo jeden most zmyło na wiosnę, trzeba zejść niżej do drugiego po podmokłej łące … tak piszę jakby komuś udało się przejść do tego momentu w deszczu w suchych butach to na koniec i tak je zamoczy 😉 Nie ma opcji!

Chyba zaczyna mnie ząb boleć i to będzie masakra bo mam jeszcze 5 dni do cywilizacji. Jak się sytuacja jutro nie wyjaśni to będę musiał zejść do Nikkaluokta i szukać pomocy w Kirunie :/ F….!!!

Nic już dziś chyba nie napiszę. Usiłuje się zagrzać i biorę mocny ibuprofen.

Jeszcze na koniec. Pogoda jutro ma być kiepska, niestety od rana zapowiadają deszcz, co prawda mniejszy niż dziś ale jednak no i oczywiście duże zachmurzenie.

W Singi dowiem się co pojutrze.

27.08

Pobudka 4:25 … gość chrapał i było po spaniu. Jestem już na śniadaniu jest 5:55. Ząb się też obudził i niestety czuje drania, nie cały czas ale bardziej jak dotknę. Muszę się chyba ewakuować bo jeśli to stan zapalny to może być tylko gorzej. Dziś gdyby udało się zrobić dwa kawałki od razu do Kebnekeise to byłoby super ale to zależy od pogody i kondycji. Wyjdę wcześniej i zobaczę w Singi. Do Nikkaluokta miałbym jutro 19 km i autobus do Kiruny ok 16 o ile dobrze pamiętam. Zrzucę plecak i szukam dentysty … jestem wściekły. Mam nadzieje, że jakiś będzie otwarty :/ Trzeci raz ten sam ząb!!!

Singi

Dotarłem po 3 godzinach … ząb się nie odzywa. Przeczekam jednak tu do jutra i zobaczymy, może udało się zdusić zapalenie🤞

Na razie pranie, obiad a potem pomyśle o zdjęciach. Pogoda na dziś i jutro dobra czyli zero opadów nawet rano ma być  słońce i 19C w ciągu dnia. Upał.

Optymistycznie!

Oby ten ząb się uspokoił chociaż na tydzień a potem wyrwę chwasta.

Siedzę w pokoju z tymi samymi ludźmi więc jest spora szansa, że wstanę wcześnie :/ i zobaczymy co dalej. To jest jedyne miejsce gdzie mogę skrócić drogę o jeden dzień … jeśli wybiorę jutro kierunek południowy czyli planowany to mam jeszcze 4 dni do cywilizacji: 3 dni treku i pół dnia na przejazd autobusem do Gellivare. Mam 9 proszków czyli po 2 na dzień i jeden na autobus. Gdyby było tak jak jest teraz to spokojnie dam radę ale nie da się tego przewidzieć!

28.08

Zwijam się! Nic nie poradzę, boli i raczej nie ma zamiaru przestać :/ … do najbliższej pomocy jak dobrze pójdzie to dwa dni. Jakoś trzeba przetrwać! 🤞 Na razie się odłączam i resztę dopisze po powrocie!

I tak się trek niestety skończył. Rano w Nikkaluokta ząb jakby nigdy nic przestał boleć i do tej pory czyli do 8.09 jest spokój … pech i nic nie poradzę.

Z Kebnekaise wybiegłem bardzo wcześnie rano żeby zdążyć na poranny autobus o 11:55. Trek długości 19km zajął 3:45 praktycznie bez przystanków jednak ten poranny pośpiech okupiłem tym, że zostawiłem mój ulubiony polar w schronisku. Napisałem maila do STF w tym samym dniu wieczorem i ostatecznie polar się znalazł ale przesyłka do Polski będzie kosztować ok 150 zł 😉

Odwiedziłem szpital w Kirunie, który jak się okazało nie przyjmował już pacjentów po 15:00 (!!!), musiałem umówić się więc na poranną wizytę 29.08. Prześwietlenie potwierdziło, że mógł być stan zapalny, który prawdopodobnie udało się zatrzymać farmakologicznie. Wiem, dużo tych trybów przypuszczających ale na ten moment nie było innej opcji na diagnozę … miałem jeszcze 5 dni przed sobą i metoda inwazyjna nie wchodziła w grę. 

Plany trzeba było zatem zmienić mówiąc kolokwialnie w locie. Ewakuowałem się z Kiruny do Narvik tego samego dnia licząc, że będąc tuż przy Lofotach uda się je zobaczyć. Nic bardziej mylnego. Pierwszy problem to zakwaterowanie (hotel) w Narvik, przez który byłem uwiązany lokalizacyjnie. Drugi problem to komunikacja pomiędzy Narvikiem a Lofotami, które są „dość” rozciągnięte a najciekawsze krajobrazowo miejsca leżą na południu. Z Narviku jedzie jeden autobus dziennie do miejscowości A a przejechanie ok 370 km zajmuje mu prawie 8 godzin (osiem!). Nie ma pociągu i nie ma komunikacji wodnej! Byłem trochę zdesperowany, bo to jednak tylko 370 km i spokojnie można przejechać tam i z powrotem autem w jeden dzień. Udałem się zatem do wypożyczalni samochodów gdzie okazało się, że jest dostępny tylko jeden samochód za 3.000 NOK/dzień co przy obecnym kursie daje ok 1.300 zł. Nie byłem aż tak zdesperowany więc Lofotów tym razem nie zwiedziłem … 🙁 Zwiedziłem natomiast sam Narvik dość dokładnie i stwierdzam, że mając trzy dni można zobaczyć wszystko co ma do zaoferowania. Przeszedłem miasto wzdłuż i wszerz, przejechałem się kolejką linową, zobaczyłem sztuczny gejzer, którego miało już nie być (!!), psa wyglądającego jak owca, ogromny most rozpięty nad fiordem i piękne wybrzeże kilka km od Narviku.

Z tym gejzerem to też ciekawa historia. Otóż nad Narvikiem jest mała elektrownia wodna Taraldsvik, która w lecie (1.07 – 31.08) regularnie dwa razy dziennie o 13:00 i 21:00 w dość spektakularny sposób pokazuje jakie ciśnienie napędza turbiny. Gejzer, który widać na zdjęciu ma wysokość ok 75 metrów czyli mniej więcej połowę tego co „Jet d’eau” w Genewie. 

Schodząc ze szczytu, na który wyjechałem gondolką postanowiłem podejść pod „gejzer” na 13:00 żeby zrobić zdjęcia. Niestety chodzę za szybko bo byłem na miejscu 40 minut przed czasem … jak się jednak okazało dopiero na miejscu a jak już napisałem wcześniej gejzer jest czynny do 31.08 … ja wycieczkę uskuteczniłem 1.09 … Pomyślałem, trudno, trzeba zejść, nie ma co czekać do Lipca. Schodząc zauważyłem między budynkami, że jednak gejzer odpalili. Pierwsze zdjęcie zrobiłem na wszelki wypadek telefonem bo nie wiedziałem ile ten pokaz trwa ale zdążyłem wyciągnąć na chodniku aparat i podpiąć 200 mm. Wyrzut trwa ok 5 minut więc „kilka” zdjęć udało się zrobić 🙂

Na koniec jeden komentarz, na co zwracałem uwagę wcześniej, komunikacja autobusowa jest marna w sensie częstotliwości a do tego na przystankach, na których byłem, nie było rozkładów jazdy. Na szczęście jest aplikacja „177Nordland”, w której są dostępne rozkłady wszystkich środków komunikacji publicznej … jednak nie działa offline co oznacza, że trzeba sprawdzać rozkłady w zasięgu wifi, jeśli nie ma się lokalnej karty, i ew robić screen’y. Ceny biletów autobusowych są dużo wyższe w autobusie niż kupowane online. Dla przykładu cena biletu kupionego online z lotniska w Narviku do Narviku (trzeba objechać fiord) to 178 NOK a w autobusie 280 NOK.

Dodatkowo ceny biletów różnią się między liniami na tej samej trasie, na tym samym odcinku i np bilet autobusowy na lokalnej linii między Narvik a Bjerkvik kosztuje 52 NOK ale w autobusie pospiesznym już 90 NOK. Jadąc budżetowo do Norwegii należy niestety zwracać uwagę na takie drobiazgi.


Jeśli dotrwaliście do końca to oczywiście zachęcam do przeczytania pozostałych wpisów ze szlaku a szczególnie do zakupu albumu w formie ebooka, który jest podsumowaniem fotograficznym czterech wypraw. Zebrałem w nim najlepsze zdjęcia, których tu na blogu nie ma! Jest kilka w moim portfolio na stronie tomaszsusul.pl ale też nie wszystkie. Wystarczy kliknąć na poniższe zdjęcie aby trafić do Apple Books.

back

Kungsleden I: Abisko – Nikkaluokta

Kungsleden I: Abisko – Nikkaluokta

Dziennik z wyprawy … lekko edytowany 😉

Statystyka wyprawy: 6.020 km przejechane autem i 105 km na nogach.

12.09

Poranek przywitał nas ulewnym deszczem a dzień uznał, że pokaże nam po drodze wszystkie jego rodzaje tak więc lało, kropiło, mżyło … przez kolejne 950 km. Kraków i Częstochowa zafundowały nam jeszcze korki ale one klasycznie pojawiają się w trakcie lub po deszczu. Nie udało się dojechać do planowanego miejsca noclegowego na Litwie bo było już bardzo późno a rozpakowywanie auta w ciemności i rozstawianie namiotów w ulewie po długiej drodze jakoś nikomu się nie uśmiechało. Wpadliśmy wiec do Peneryves (Poniewierz) i zaparkowaliśmy w jednym z hoteli.

Jedna obserwacja: jeśli nie musisz jechać w nocy i przy okazji w deszczu przez Litwę, nie jedź! Drogi są kompletnie nieoświetlone, pasy na drodze są niewidoczne, nawet w miastach, nie ma nic przy drogach, nawet domów. Jedyne punkty orientacyjne to ledwo odblaskowe słupki i auta jadące z przeciwka. Jest kiepsko! Na szczęście nie będziemy tamtędy wracać 😉 Trzeba oddać jednak Litwie, że krajobrazowo jest piękna … a że jest blisko chyba trzeba będzie tam wrócić z aparatem. Nie wiem tylko kiedy.

13.09

Wczesna pobudka i kierunek Tallin! Dziś pogoda była kapitalna, 15C, lekki wiaterek i odrobinę pochmurne niebo … choć pokropiło po drodze … przez minutę 😉 Zdążyliśmy na wcześniejszy prom, co prawda innej linii niż zakładał plan ale bilety były tańsze więc wygraliśmy podwójnie! Ruch mały, żadnych korków, promy pływają co chwilę, zero problemu. Przed wyjazdem pisałem do jednej linii i sugerowali rezerwację biletu – absolutnie nie ma takiej potrzeby. Gdybym to zrobił musielibyśmy czekać prawie dwie godziny.

Jedyny minus w trakcie tej podróży to brak czasu na poszukiwania tematów zdjęciowych … ale liczę, że Kungsleden i Laponia dostarczą nam ich wystarczająco dużo!

14.09

Poprzedni dzień prędko się nie skończył … postanowiliśmy pojechać do oporu czyli ile wytrzymamy. Ze zmianami udało się do 2:30 ale to kosztowało nas nocleg w aucie. Że wstaliśmy połamani nikomu tłumaczyć nie muszę. Ruszyliśmy w dalszą drogę zaraz po 6:00.

Jazda przez Finlandię była wyjątkowa z dwóch powodów. Po pierwsze większość drogi jechaliśmy przez lasy mijając co jakiś czas malownicze polany i jeziora. Rzadko pojawiały się jakiekolwiek zabudowania a o miejscach noclegowych już nie ma nawet co wspominać. Jeśli jednak jakimś cudem traficie na hotel to zameldujcie się do niego przed 20:00 bo potem wszystko jest zamykane na przysłowiowe cztery spusty. My szukając otwartego hotelu koło 3 nad ranem nie mieliśmy najmniejszych szans.

Do Kiruny dojechaliśmy wcześnie więc bez najmniejszych problemów zdążyliśmy na autobus do Abisko. Przy stacji turystycznej STF w Kirunie jest darmowy parking gdzie można zostawić auto.

Z ciekawostek bo tego nigdzie nie doczytałem, za autobus z Kiruny do Abisko płaci się u kierowcy _wyłącznie kartą_ i żadnej innej opcji zakupu biletu nie ma na tej linii (91). Cena biletu 188 SEK.

15.09 (Abisko – Abiskojaure)

Ciężka noc w Abisko. Mało snu. Pole namiotowe jest tuż obok drogi i torów kolejowych, w nocy przejechało kilka pociągów towarowych. Zimno. Nad ranem było ok 3C. Do tego wszystkiego ptaki stukały w namiot.

Wystartowaliśmy o 8:30 Trzeba było dotrzeć do Abiskojuare przed 14:00 bo Norwegowie zapowiadali deszcz. I deszcz się przed 14 pojawił!

Sama trasa jest łatwa z jednym ale. Gdybym miał ją oceniać wg klasyfikacji T to bym dał jedynkę, droga prosta, ścieżki oznaczone, żadnego wspinania ale … idziemy z dużym plecakiem. Mój ważył na starcie 21kg z czego sam sprzęt foto ok 5kg. Jak do tego dodamy pogodę to mamy przepis na challenging trek. Pogoda potrafi zaorać motywacje. Mimo tego udało się zrobić odcinek w zaplanowanym czasie czyli 4 godziny. Jutro start wolniejszy bo idziemy tylko polowe z 21 km odcinka, taki w każdym razie jest plan a jak wyjdzie to się okaże. Kończymy dzień w kuchni schroniska, jedynym w miarę ciepłym miejscu w okolicy grając 148-ą partie w remika i tzw kątem ucha słuchając opowieści innych ludzi przewijających się przez kuchnie.

16.09 (Abiskojaure – Alesjaure)

  • 6:45

Noce są ciężkie ze względu na zimno a nawet nie ma przymrozków. Budzę się zwykle przed 6, chłopaki jeszcze śpią. Czas na śniadanko czyli zupkę liofilizowaną i kubek herbaty a potem do pracy czyli czas na zdjęcia 😉 Za oknem krajobraz od wczoraj odrobinę się zmienił, szczyty pobliskich gór pokrył śnieg a sam jego widok potęguje odczuwalny chłód. Nie ma wątpliwości, ze jesteśmy za kołem podbiegunowym!

  • 19:30

Zacznę od trasy bo to było wyjątkowe doznanie pod każdym względem. Udało się zrobić 21 km za jednym razem! Jesteśmy jeden dzień do przodu. Ponownie jak wczoraj technicznych trudności nie było żadnych więc T1 ale było sporo błota, mokre kładki, sporo śliskich kamieni co przy tym obciążeniu i tak długiej trasie dało odrobinę w kość. Kolega wywrócił się z plecakiem na jednej z kładek, dobrze że na miękkie zarośla a nie do bagna. Obyło się bez kontuzji bo w tym miejscu ratunek nie przychodzi szybko. Trzeba sobie uświadomić, że góry nie wybaczają niezależnie od ich wysokości, tu największym problemem jest całkowity brak komunikacji. Aby wezwać pomoc trzeba dojść do najbliższego schroniska a to może być nawet kilka godzin marszu.

Pogoda nam wczoraj wyjątkowo dopisała a szliśmy ponoć najpiękniejszym fragmentem tego szlaku. Mijaliśmy wioskę Sami, społeczności mieszkającej między innymi w tym regionie. Miejsce faktycznie spektakularne a doznania są spotęgowane przez wszystkie trudy treku. Może choć dzięki tym zdjęciom zobaczycie to piękno, które ja zobaczyłem!

17.09 (Alesjaure – Tjaktja)

Zaczęło padać w nocy, nad ranem przestało ale pojawiła się mżawka i trzymała cały dzień. Na szczęście trasa była szybsza bo tylko 4 godziny ale trek w takich warunkach przy dość silnym wietrze może nadszarpnąć morale … ale nie nasze! Szło się dobrze choć znów wolno bo błoto plus kilka przepraw przez rzeki bez mostów czy kładek. Po powrocie będę w stanie napisać książkę na temat rodzajów błota … może nawet na jakimś wydziale geologii zrobię doktorat 😉

Czeka nas kolejna upojna noc w zimnym i mokrym namiocie we wszystkich ciuchach … ale planujemy zrekompensować sobie te niedogodności w ostatnim schronisku na zakończenie treku, taki mały bonus!

My tu gadu gadu a 52 km za nami! 🙂

18.09 (Tjaktja – Salka)

  • 6:37

Kolejna noc z przerywanym snem i pobudka o 6 a pogoda na zewnątrz bez zmian od wczoraj. Prognoza na dziś przewidywała poprawę pogody i nawet przejaśnienia ale nic takiego nie widać, widać za to niskie chmury, czuć wilgoć i lekką mżawkę. Takie są uroki tego miejsca … dobrze napisałem “uroki” i bez świadomości tych zmiennych warunków nie ma się co tu wybierać. Najgorszy scenariusz przed wyjazdem zakładał, że będziemy chodzić 7 dni w deszczu więc mieliśmy wyjątkowe szczęście trafiając na dobrą pogodę w ponoć najpiękniejszym miejscu szlaku. Nawet jeśli to był jedyny taki dzień to fotograficznie wyprawę uważam za udaną! Nie tracę jednak nadziei, że odrobina szczęścia nam jeszcze dopisze 🙂

Palce zaczynaja mi marznąć od pisania na telefonie 🙂 ale jeszcze kilka słów o schroniskach. Są bardzo dobrze wyposażone, mamy do dyspozycji naczynia, sztućce, kuchenki gazowe, kozę do ogrzania pomieszczenia, duże stoły … i jest bardzo czysto! Sama przyjemność wejść do takiego schroniska, zjeść, napić się kawy czy herbaty i odpocząć po kilku godzinach marszu. W schroniskach nie ma prądu więc trzeba taszczyć własny w postaci powerbank’u do doładowania urządzeń jeśli ich oczywiście używamy. Jedyny minus jeśli tak można powiedzieć to brak wody bieżącej, trzeba ją nosić wiadrami z rzeki jeśli braknie do gotowania lub mycia naczyń. No i na koniec wc … drewniana budka na zewnątrz 😉 ale są środki do dezynfekcji i uwaga … deska jest styropianowa wiec nie jest tak zimno.

Czas się wygrzebać z namiotu i chyba ruszyć bo zimno :/

A poza namiotem optymistycznie … co prawda schronisko i okoliczne góry w chmurach ale nie pada a nad głową przez chmury prześwituje kolor niebieski. Pytanie czy to moja wyobraźnia czy Laponia pokaże nam swój kolejny klejnot krajobrazowy w całej okazałości 😉

  • 16:23

Laponia pokazała się z najpiękniejszej strony! Wychodziliśmy ze schroniska jeszcze w chmurach ale z każdym krokiem robiło się coraz jaśniej i coraz więcej chmur znikało odkrywając okoliczne wzgórza. Prawdziwy spektakl zaczął się po przekroczeniu przełęczy Tjaktjapasset, wiatr zdmuchiwał z okolicznych szczytów chmury w dolinę Tjaktjavagge a słońce pomalowało je w najpiękniejsze kolory. Droga była trudna znów tylko przez błoto i kamienie (T1) ale widoki rekompensowały wszystkie trudy. Ciężko takie doznania opisywać, trzeba to przeżyć samemu i zdecydowanie warto!

Prognoza na najbliższe trzy dni wyglada obiecująco ale temperatury zaczynaja spadać poniżej zera i za dwa dni nad ranem spodziewamy się -2 :/ Przed nami jednak ostatnie 3 dni wiec powinnismy przetrwać.

Tak wygląda prognoza pogody podawana w schronisku 🙂

Weather Report
Weather Report

Zasięgu komórkowego na całej trasie nie ma, internetu w żadnym schronisku nie ma i z prądem jest deficyt czyli nie ma jak naładować komórki czy baterii do aparatu. Powerbank i zapasowe baterie do aparatu to podstawa. Na przenośne baterie słoneczne bym nie liczył, powiem więcej, szkoda je dźwigać! Sklepy w schroniskach są dobrze zaopatrzone poza Tjaktja, w którym nie ma praktycznie nic.

Jutro luzacki dzień bo tylko 3 godziny więc więcej czasu będzie można poświęcić na zdjęcia!

19.09 (Salka – Singi)

  • 6:15

Noc była ciężka, temperatura spadła poniżej zera. Nie wiem czy spałem bo pamietam tylko fragmenty wybudzania, mam wrażenie, że tylko przeleżałem noc w namiocie skulony w śpiworze. Jak tylko się rozjaśniło zwiałem do kuchni w schronisku na herbatę i zapalić w kozie żeby się ogrzać. Plus jest taki, że pogoda jest dobra, nie padało w nocy i teraz też nie powinno … przetaczają się tylko mniejsze chmury nad górami. Zaczął się wschód więc słońce niedługo stopi szron z namiotu.

Na wspólnym śniadaniu z innymi dowiedzieliśmy się, że w nocy była zorza godzinę po tym jak zebraliśmy się do namiotów :/ Dziś jeśli będziemy mieli dużo szczęścia i noc znów będzie bezchmurna to będziemy gotowi …

Przed nami najkrótszy czasowo odcinek tej części Kungsleden czyli 3 godziny. Na pewno będzie więcej przystanków fotograficznych bo pogoda jest fenomenalna choć zaczął wiać bardzo zimny wiatr. Ubieramy się ciepło i w drogę!

  • 15:30

Kolejny przystanek czyli stacja Singi. Pogoda na trek wspaniała! Chmur mało, słońce i mocny chłodny wiatr … no dobra zimny jak cholera 😉 kolejne przypomnienie że jesteśmy za kołem podbiegunowym. Widoki po drodze były spektakularne, zresztą sami zobaczcie.

Zapadła decyzja, że dziś nocujemy w chacie z kozą. Przy tym wietrze i temperaturze w okolicy zera nad ranem noc mogłaby być jeszcze gorsza niż dzisiejsza. Drugi powód to zorza, na którą dziś się zasadzamy wciąż licząc na bezchmurne niebo … jest taka szansa! Zdecydowanie przyjemniej będzie wejść po zdjęciach nocnych do ciepłego domku niż do zimnego namiotu 😉

W kozie trzeszczy drewno, zjedliśmy ciepły posiłek, za oknem wspaniałe widoki …. jest cudownie!

Właśnie wróciłem z popołudniowej sesji z najpiękniejszą modelką świata …. to miejsce jest toksyczne!

  • 20:45

Niebo zasnuło się chmurami :/ chyba dziś nic z oglądania zorzy nie będzie … możliwe, że straciliśmy jedyną szansę wczoraj. Jeszcze nie tracę nadziei bo pozostała ostatnia noc przed nami.

20.09 (Singi – Kebnekaise)

Udało się pierwszy raz przespać cała noc, prawie 10 godzin snu, dobre uczucie! Kosztowało nas to 420 SEK (STF members!) ale warto było! Trzeba się powoli zbierać, zrobić śniadanko i w drogę. Za oknem na razie same chmury ale na pewno się wypogodzi!

Zewnętrzne toalety budzą skuteczniej niż kawa 🙂 … wiatr nie ustał a na liściach widać szron.

W trakcie jak walczyliśmy z kozą i przygotowywaliśmy jedzenie za oknem chmury nabrały kolorów, szary zmieszany z pomarańczem i niebieskim ze szczyptą żółtego. Pogoda zmienia się tutaj błyskawicznie!

  • 15:50

Trek spokojny, droga znów łatwa ale pogoda dała trochę w tyłek. Było zimno i wiał silny, zimny północny wiatr, momentami dość porywisty. Warstwa cieplej bielizny, polar, Gore-Tex dały radę. Po 5 godzinach dotarliśmy do ostatniego schroniska Kebnekeise i dziś też siedzimy w środku! Jest bieżąca ciepła woda, prysznic (!!!) i suszarnia … tanio nie jest ale mówi się trudno bo trek był fantastyczny, widoki jeszcze lepsze i chyba nie prędko tu wrócimy.

21.09 (Kebnekaise – Nikkaluokta)

Ostatni dzień był już szybki. Wstaliśmy o 6 rano, szybkie pakowanie, śniadanko czyli liofilizat i w drogę. Pośpiech był konieczny z dwóch powodów. Po pierwsze zapowiadali opady śniegu od godziny 11:00 a po drugie ostatni autobus z Nikkaluokta jest o 16:20 wiec nie było opcji żeby się na niego spóźnić. Lepiej dojść 2 godziny wcześniej niż 2 minuty za późno. Pogoda po drodze nie była cudowna bo na przemian padał deszcz i śnieg – zgodnie z prognozą. Szlak w błocie, połamane kładki, dużo śliskich kamieni … mimo to napieraliśmy ostro i zrobiliśmy odcinek ostatnich 19 km w 6 a nie jak zakładaliśmy w 7 godzin. Ostatnie zdjęcie przy wejściu na szlak i koniec! 105 km za nami! Będzie co wspominać od jutra po zabawy z wnukami bo takie wspomnienia zostają na zawsze.

Kungsleden
od lewej: Robert, Marek, Tomek (autor)

W autobusie do Kiruny uświadomiłem sobie, że będę tęsknił za tym miejscem. Jego dzikość i surowość została gdzieś we mnie, zabieram stąd obrazy, które będę przywoływał przed snem a szum północnego wiatru nie jeden raz będzie kołysał do snu ….

21-23.09

Wróciliśmy do Kiruny bez żadnych problemów. Postanowiliśmy na miejscu pójść na jakieś normalne jedzenie bo liofilizaty odrobinę nam się przejadły choć były bardzo dobre. Po drodze na parking weszliśmy na hamburgery do lokalnego pub’u/hotelu Bishops Arms. Klimatyczne miejsce z bardzo dobrym jedzeniem i świetnym piwem! Czas płynął powoli ale zleciał szybko … co kosztowało nas kilka koron :/ Okazało się, czego wcześniej nie sprawdziłem, bo taka konieczność nie przyszła mi do głowy, że schronisko gdzie zostawiliśmy samochód jest czynne do 19:00 … pod jego drzwiami z pełnymi już brzuchami stanęliśmy o 19:06. Ciemno, zamknięte, po temacie! Próbowała nam pomoc przechodząca dziewczyna, nawet dzwoniła pod podany na drzwiach numer ale nikt nie odbierał. Wskazała natomiast ośrodek kempingowy, który znajduje się ok 200 m dalej. Udaliśmy się tam bez zbędnej zwłoki i w ramach protestu wynajęliśmy domek na 4 osoby ze śniadaniem! A co! Warunki super, śniadanie pyszne. O pieniądzach dżentelmeni nie rozmawiają 😉

Rano szedłem jeszcze do auta z duszą na ramieniu bo mój poczciwy Forester stał na zimnie 7 dni i miałem wątpliwości czy odpali. Obawy były jednak nieuzasadnione 🙂 Spakowaliśmy się szybko i ruszyliśmy w drogę powrotną.

O samej drodze postanowiłem już nie pisać i nie dlatego, że mi się nie chce ale tłuczemy się autostradami przez Szwecję, krótko przez Danie i Niemcy. Chcemy już jak najszybciej wrócić do domu, zrobić pranie i przespać się we własnym łóżku! Kilometry znikają dość szybko a za oknem żadnych spektakularnych widoków, które mogłyby choć w przybliżeniu równać się z tym co widzieliśmy.

Za jakiś czas wrócę jeszcze do podsumowania #KungsledenExpedition2017 w osobnym wpisie ale na razie biorę się za planowanie kolejnej wyprawy na przyszły rok 🙂 … będzie się działo!


Jeśli dotrwaliście do końca to oczywiście zachęcam do przeczytania pozostałych wpisów ze szlaku a szczególnie do zakupu albumu w formie ebooka, który jest podsumowaniem fotograficznym czterech wypraw. Zebrałem w nim najlepsze zdjęcia, których tu na blogu nie ma! Jest kilka w moim portfolio na stronie tomaszsusul.pl ale też nie wszystkie. Wystarczy kliknąć na poniższe zdjęcie aby trafić do Apple Books.